Tłumaczenia w kontekście hasła "i za bardzo schudłam" z polskiego na angielski od Reverso Context: Nie jadłam od 10 dni i za bardzo schudłam. Podcast: Play in new window | DownloadMleko jest niezdrowe i wpędzi Cię w to wcale nie jest żaden clickbaitowy tytuł, tylko sama prawda, doświadczenie wielu ludzi. Tyle, że przeciw tej prawdzie stoją grube pieniądze (rozejrzyjcie się tylko po pierwszym lepszym supermarkecie, jaką powierzchnię zajmują w nim: mleko i jego przetwory), potężne lobby i nasze po prostu otwarcie się nie mówi, żeby nie powiedzieć za dużo. Ale czy trzeba mówić, udowadniać, przekonywać. Może tylko wystarczy zestawić sobie te kraje, które mają największe spożycie mleka i te które mają najgorsze statystyki chorób np nowotworowych. Raczej nie będą to kraje, w których mleka wypija się mało, np kraje azjatyckie… Ale to tylko jeden z 10 -ciu powodów, by jednak tego mleka wypijać jak najmniej….10 powodów, by jednak nie pić byłam bezdyskusyjną wyznawczynią tej codziennej rutynowej świętości: codzienna, sycąca szklanka mleka na dobry początek dnia… Ale kiedyś też byłam osobą borykającą się z poważnymi problemami zdrowotnymi (problemy larygnologiczne). Aż pewnego dnia zdesperowana brakiem jakiejkolwiek poprawy, mimo tylu starań, tylu wizyt u tylu lekarzy i tylu lekarstw, po prostu odstawiłam mleko i produkty mleczne. Problemy laryngologiczne – jak ręką odjął. Przypadek? Zbieżność? Jeżeli przypadek, to nie jestem jedynym takim przypadkiem…. Kiedyś, przez całe swoje życie moja mama wmuszała w siebie, jeżeli nie mleko, to jego przetwory. Wcale jej to nie służyło. Miała niezdiagnozowaną nietolerancję na laktozę. Tyle, że w tamtych czasach, w jej czasach to była herezja. Pij mleko na zdrowie?Taka była wówczas poranna modlitwa każdego sumiennego pierwszoklasisty….. Moja mama była dzieckiem w latach 50-tych/60-tych… Dlatego święcie wierzyła, że mimo że mleko wywoływało u niej odruch wymiotny (spontaniczna reakcja organizmu), trzeba pić mleko na zdrowie: na osteoporozę, na pełnię sycącej energii….Kiedy już naprawdę nie mogła pić mleka, przestawiła się na jego pochodne (sery, twaróg), które jej organizm co nieco lepiej przyswajał. Sumiennie wywiązywała się z tego wyuczonego obowiązku względem swojego zdrowia. Którym w jej przekonaniu była codzienna porcja produktów mlecznych. Jak miliony innych osób tak dała się nabrać na zdrowie. Tymczasem mleko przyniosło jej chorobę. Zrozumieliśmy to za późno. Odeszła zbyt szybko, zbyt młodo, niepotrzebnie…. Stwardnienie rozsiane… Co prawda takie lekko podejrzane, bez pewności, czy zostało ono do końca dobrze zdiagnozowane…. Tymbardziej, że podejrzanie pojawiło się u niej dopiero po 50-ątce. A ona przez całe swoje życie sumiennie piła mleko, mimo że go nie te wszystkie choroby typu stwardnienie rozsiane…. Czy nikogo nie zastanawia ten wysyp wszelkiej maści chorób autoimmunologicznych. Czy nikt nie potrafi powiązać tego z naszym współczesnym stylem życia. Nie potrafi? Czy raczej nie chce? Bo w grę wchodzą duże, naprawdę duże pieniądze. Bo policzcie tylko sobie…. Nie, tego nawet nie da się ładowane w promocję produktów mlecznych…. Nie słuchaj reklam. Wsłuchaj się w swój organizm. Ten powie Ci prawdę. Nawet jeżeli jako dzieciom powtarzano nam: Pij mleko na wcale nie znaczy, że w każdym wieku mleko nam pierwsze z wiekiem możemy coraz gorzej przyswajać produkty mleczne. A jednak robić to siłą przyzwyczajenia. Niestety w dłuższej perspektywie czasowej takie ignorowanie potrzeb własnego organizmu może mieć poważne konsekwencje… Długofalowo. Fermentacje, gazy, bóle brzucha, zakłócenie wrażliwej równowagi flory bakteryjnej. Co prowadzi de facto do tego, że rozregulowujemy nasz organizm. A czym że jest choroba? Jak nie utratą pewnej może mamy rozwiązanie w zasięgu ręki…. Dręczą Cię pewnego typu problemy zdrowotne – po prostu – spróbuj odstawić na jakiś czas produkty mleczne i poobserwować swój organizm. Jeżeli problem zniknie, czy sam samoistnie się ureguluje? Czy muszę palcem wskazywać winnego?Jak to: odstawić mleko… Przecież pijemy je od dziada pradziada, święta tradycja. No, nie do końca. Bo raptem na przestrzeni jednego wieku mleko i produkty mleczne z produktu pobocznego stały się podstawą pożywienia. Tyle, że nam od dziecka powtarzano, by robić to, tzn pić mleko na zdrowie…… Ale tu wcale nie chodzi o to, by pić je na siłę. Bo kiedyś nam służyło. Bo dzisiaj zwyczajnie może mniej nam pisanie o tym, że jednak można inaczej, to trochę taka beznadziejna walka z wiatrakami…. Bo za mlekiem stoją ogromne pieniądze. A tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, pal diabli zdrowie milionów ludzi…. Bo policzcie sobie tylko te bezkresne reagły z mlekiem i jego przetworami w supermarketach. Te jogurty, sery, desery na bazie mleka. Nie doliczycie się…. ZAPRASZAM DO FACEBOOKOWEJ GRUPY DIETA BEZGLUTENOWA – DIETA dobrych powodów, dla których warto ograniczyć spożycie Nie zostaliśmy zaprogramowani do tego, by pić mleko przez całe nasze jeżeli nasz organizm został zaprogramowany na picie mleka. Ale tutaj chodzi o mleko matki. I tylko w pierwszych miesiącach naszego życia. Tymczasem mleko krowie to nie to samo. Bo mleko krowie zawiera 3 razy więcej białek od mleka matki i więcej czynnika wzrostu IGF-1. Z kolei ten czynnik wzrostu może przyczyniać się do proliferacji (namnażania komórek rakowych). Inne źródła sugerują, że przyjmowanie mleka krowiego od bardzo wczesnego wieku może przyczynić się do wystąpienia cukrzycy typu 1 u osób posiadających ku temu predyspozycje genetyczne. Tymczasem można żyć i nie jeść produtków mlecznych. A przynajmniej można spożywać je w sposób co najmniej umiarkowany. Oczywiście z wyjątkiem tych, którzy cierpią na alergie czy nietolerancje pokarmowe. Ale nawet, jeżeli w miarę trawimy mleko, najlepiej byłoby wybierać produkty mleczne dobrej jakości, z hodowli ekologicznej. I przede wszystkim zachować tu UMIAR. Nie zjadać więcej niż 4-5 produktów mlecznych w tygodniu (w przypadku dorosłych) i 1 dziennie dla dzieci. Bo niesety….2. Mleko wymaga od nas sporo wysiłku na jego najlepiej byłoby wybierać produkty mleczne wstępnie przetrawione: jogutry, kefiry lub produkty wstępnie przetrawione jest twaróg. Dodatkowo, równolegle wskazana by była dieta w swojej przewadze wegetariańska RAW FOOD, która odżywi naszą florę jelitową. Można również sięgnąć po mleczne zamienniki mleka krowiego, takie jak mleko i produkty z mleka koziego i owczego. Czyli pochodzące od zwierząt bliższych nam gabarytowo. Co oznacza, że ich mleko zawiera mniej czynników mleko kozie? Bo po prostu koza jest mniejsza. Cząsteczki jej mleka są mniejsze, czyli to jej mleko jest dla nas lżej strawne. Podobnie jak mleko owcze. A do tego człowiek wcześniej udomowił kozę. Co oznacza, że nasze geny miały więcej czasu na przystosowanie się do jej jeszcze lepsze byłoby mleko oślicy, czy mleko klaczy. Te zwierzęta podobnie jak my posiadają jednokomorowy żołądek. W odróżnieniu od krowy, która wszystko przemiela w jak to się mówi 4 żołądkach, w rzeczywistości w jednym żołądku czterokomorowym. Dlatego też mleko od zwierząt że tak powiemy, bardziej zbliżonych do nas anatomicznie, czyli zwierząt jednożołądkowych (czy o jednym żołądku jednokomorowym) będzie dla nas lżej strawne. Gdyż najbardziej zbliża się do składu mleka macierzystego. Dlatego po prostu będzie powodować mniej alergii. Teraz jeżeli chodzi o sery:Najlepsze są te jak najdłużej przefermentowane….Ale tutaj np mniej serów pleśniowych. Bo sery pleśniowe zawierają pleśnie, które mogą wejść w “konkurencję” z naszymi dobrymi bakteriami. Dlatego lepiej spożywać je okazjonalnie. Tu jeszcze taka mała uwaga, dla tych, co z zasady są na diecie: im dany ser jest bardziej suchy, tym więcej zawiera w sobie białka i tłuszczów. 3. Mleko a problem nietolerancji na mleko i mleko wywołuje u niektórych osób: alergie czy nietolerancje. Np na laktozę, czyli cukier zawarty w mleku. I tak np we Francji stwierdzono, że połowa dorosłych ma problem z jego przyswajaniem. W Afryce, czy Azji taką nietolerancję wykazuje aż 80% dorosłych. Bo, by latoza została odpowiednio zasymilowana, najpierw musi ona zostać odpowiednio poszatkowana przez odpowiedni enzym, czyli laktazę. Tymczasem z wiekiem maleje ilość tego enzymu, który mamy do naszej dyspozycji w organiźmie. Zostaje nam 5-10% jego wyjściowej zawartości. Co oznacza, że owszem zostaliśmy zaprogramowani genetycznie do tego, by pić mleko matki za młodu. Ale tylko za młodu. Jeżeli z wiekiem ubywa nam laktazy, to dlatego, że nasz organizm w pewnym wieku tego mleka już więcej nie ma pić. W momencie, kiedy wyrobliliśmy sobie zęby, to tak na prawdę już mleka matki nie potrzebujemy. Kazeina. Bo ostatnio dużo mówi się o niej.. Bo ten problem: alergii na kazeinę dotyczy coraz większej liczby osób. Szacuje się, że kazeina odpowiada aż za 60% przypadków alergii na mleko krowie. Alergia? Czyli przesadna odpowiedź naszego systemu odpornościowego na białko zawarte w mleku ta (kazeina) została źle przetrawiona przez nasze enzymy trawienne. A niestety: źle przetrawione białka podrażniają naszą barierę jelitową (- zespół nieszczelnego jelita). Wymuszają przejście i przedostają się (na naszą zgubę) do krwiobiegu. Co wywołuje reakcję obronną ze strony układu odpornościowego. To czwarta pod względem częstotliwości alergia pokarmowa u dziecka. Symptomy: bóle brzucha, biegunki, katar, kaszel, astma, egzema, swędzenie byłam dzieckiem mało mówiło się o tego typu problemach. Dzisiaj mam wrażenie, że nastąpiła ich prawdziwa eksplozja. Dlaczego? I tu może warto zadać sobie to podstawowe w sumie pytanie: dlaczego?Bo mleko, które pijemy dziś już nie jest takie samo, jak kiedyś. Niby nostalgiczny, sentymentalny banał, który zwykliśmy zwyczajowo ignorować machnięciem ręki. Przyzwyczailiśmy się do tego. Nic nie jest tak same jak kiedyś i już nie zagłębiamy się w to. A jednak zróbmy to. Poszukajmy dalej…. Bo jeżeli dzisiaj anachronizmem byłaby postać Ireny Kwiatkowskiej – kobiety pracującej w 40-sto latku, która w jednym odcinku (jak w każdym kilkakrotnie zmieniała profesję), aż przebranżowiła się w “roznosicielkę” mleka. Po klatkach schodowych. Podobno kiedyś istniał taki zawód…. Co wcale nie znaczy, że dzisiaj zmniejszyliśmy nasze spożycie mleka. Nie, to mleko było kiedyś inne. Począwszy od tego, że było przechowywane inaczej, tj. w szklanych butelkach. Ale to prawdopodobnie przyczyniło się również do zakorzenienia pokutujących w nas do dzisiaj przekonań, że mleko powinno być podstawą pożywienia. Wspieranego grubymi pieniędzmi ładowanymi w reklamę…. W pokoleniu dzisiejszych 40-stolatków, których dzieciństwo upłynęło pod znakiem i troskliwą opieką roznosicieli opakowania na bardziej ekonomiczne i bardziej praktyczne w dystrybucji to tylko przykrywka dla zmian, które zaszły w jego kot padłby trupem, gdyby wypił dzisiaj całą miskę taką teorię, czy tezę stawia w swojej książce światowej sławy japoński lekarz – gastroenterolog Hiromi otruć swojego kota, nalej mu miseczkę że dzisiaj nikt już nie karmi swojego kota mlekiem. Od tego są wygodniejsze w użyciu kocie, czy psie chrupki. Wszechstronne. Sama wygoda i ekonomia. I chyba coś jeszcze, jeżeli krytycznie przyjrzymy się, jak one uzależniają naszych czworonożnych przyjaciół? Tyle że znowu mało kto się nad tym zastanwaia. A jeszcze mniej osób mówi o tym publicznie? Nie wiem, w czym tkwi fenomen kocich chrupek… Nawet nie napiszę tego między wierszami. Ale w pewnym sensie fascynuje i zastanawia…Moje koty, w momencie, kiedy posmakowały kocie chrupki, nie chciały już zjeść czegoś innego. Jak w tej reklamie. Tyle, że moje koty jej nie oglądały. Zabijały się o te kocie chrupki. Tak, jak wcześniej zabijały się o kawał świeżego mięsa. Nie koloryzuję, ani nie beletryzuję. Tylko włączam swój zmysł krytyczny… Między wróćmy do mleka….Dlaczego dzisiejsze mleko jest inne od tego wczorajszego. Bo jest ofiarą swojego sukcesu. Produkowane na masową skalę, taaaaaaaaaakimi środkami. Mleko po drodze do naszego porannego kubka przechodzi 20 – 30 etapów transformacji. obróbki. A w tym naszym kubku ląduje nie mleko od jednej krowy, prosto z alpejskiego pastwiska. Tylko od całego stada krów, albo jeszcze więcej…. A teraz…Dlaczego obserwuje się coraz wcześniej pojawiający się trądzik u młodzieży, czy nawet u dzieci 8 – 9 cio letnich. Który trwa coraz dłużej. Który nawet dotyczy osób w pewnym wieku. 4. Mleko zakwasza dieta, nasz sposób ożywiania się w ogóle bardzo mocno zakwaszają organizm. Tu szczególnie: mleko i jego przetwory, mięso, wędliny, cukry dodane do wszelkiej maści produktów. No i stres. Skutek jest taki, że nasz organizm zakwasza się. A wtedy nie ma wyboru, tylko czerpać z rezerw wapnia zawartych w naszych kościach, zębach itp, żeby zrównoważyć w jakiś tam sposób to galopujące zakwaszenie… Tutaj naturalnie pomaga dieta o przewadze warzyw. Relaks, życie w mniejszym pośpiechu i wyeliminowanie, czy ograniczenie pewnych produktów, które ten stan Mleko jest przyczyną rozlicznych współczesnych problemów ze się, czego jestem żywym dowodem, że można by wyeliminować sporo problemów zdrowotnych, odstawiając na bok – mleko. Tu chodzi głównie o problemy: laryngologiczne, dermatologiczne, problemy związane z trawieniem…. Jak się przekonać o tym, czy mnie też ten problem dotyczy? Bardzo prosto. Wystarczy testowo wyeliminować produkty mleczne na kilka tygodni. Wtedy bowiem często stwierdza się poprawę u osób wykazujących nadwrażliwość. Lub nawet całkowite zniknięcie problemów: laryngologicznych, dermatologicznych czy problemów z trawieniem. Na co jestem żywym dowodem. Pozbyłam się dręczącego mnie od lat chronicznego bólu gardła (na który nie pomagało już nic innego), dopiero po konsekwentnym i definitywnym odstawieniu produktów Japonki, które nie piją mleka, wcale nie cierpią na osteoporozę, a europejskie kobiety – mleko podobno pomaga na osteoporozę… Tu tylko taki mały bemol i zupełnie niezrozumiały paradoks. Dlaczego kraje mlekiem płynące, w których społeczeństwa spożywają niebotyczne ilości mleka: Szwecja, Norwegia, Niemcy, czy USA – najsilniej dotyka ten problem osteoporozy?A Japonki, które nie piją mleka, a przynajmniej nie w takich ilościach, jak my Europejczycy – osteoporozy prawie że nie znają. Czy to tylko taki niezrozumiały paradoks? Czy raczej dowód, zbijający pewien mit….Bo mit jest taki: Mleko to wapń. Fakt… A z tego punktu rachunek jest już prosty. Ale celowo zniekształcony tak, by wyszło że trzeba pić jeżeli nasze dzienne zapotrzebowanie na wapń wynosi 1 g dziennie. Możemy pokryć je w zupełnie inny sposób. Bo np wapń zawarty w warzywach (czy migdałach) jest dużo łatwiej przyswajalny niż ten z mleka7. Mleko a choroby cywilizacyjne typu nadwaga, cukrzyca, nowotwory….Bo niewątpliwie jest jakiś związek między intenstywnym spożyciem mleka a pewnymi współczesnymi chorobami typu: nadwaga, cukrzyca, osteoporoza. Tyle, że nikt do końca, czarno na białym, nie chce tego, nie potrafi, czy nie może dowieść. Może dlatego, żeby czasem nie rozsierdzić potężnego mlecznego lobby… Tymczasem… Są badania nieśmiało wskazujące na pewne zbieżności i nieszczęśliwe zbiegi wypadków. NpMleko a Rak piersi?Są badania, które wskazują na zwiększone ryzyko zgonu na skutek raka piersi w powiązaniu ze spożyciem mleka. Mówią one o tym, że ryzyko zgonu z powodu raka piersi jest wyższe o 90% u kobiet, które spożywają dziennie 3 szklanki mleka w stosunku do tych, które wypijają mniej niż jedną szklankę mleka na To, co pijemy, to już nie jest mleko od jednej krowy. Tylko od stada mleko niewiele ma wspólnego z mlekiem prosto od krowy. Bo nawet jeżleli reklamy poetycko każą nam wierzyć w tę krowę z alpejskich stoków…. Czy nęcą wizją beztrosko pasącej się krowy na bezkresnych alpejskich pastwiskach … To dzisiejsza produkcja mleka i jego przetworów, nasze swoiste uzależnienie od tego rodzaju produktów i popyt na nie sprawiają, że takie urokliwe obrazki w wielu przypadkach można włożyć między bajki. Po prostu. Bo to już nie jest to samo mleko, co kiedyś. Prosto od krowy. Dzisiaj to już jest zupełnie inna bajka. Bo w jednym kupnym litrze mleka możemy znaleźć, przemieszane razem, mleka nie od jednej krowy. Ale nawet od 30 000 krów. 30 000 różnych profili immunologicznych. Szklanka mleka, ale pozbieranego od całego stada krów. A jeszcze po drodze mleko przechodzi 20-30 etapów transformacji. W konsekwencji jedna malutka szklanka mleka zawiera w sobie tyle różnych informacji, które musi przeanalizować, rozpoznać i poradzić sobie z nimi – nasz biedny układ czego zupełnie nie został zaprogramowany. Bo nasz praprapra…. przodek, jak pił mleko to od jednej krowy. Swojej swojskiej Krasuli. A jeszcze wcześniej ludzkość przeżyła kilka milionów lat w ogóle nie pijąc Ale na tym anachronizmie ukształtowały się nasze To już nie jest to samo mleko, co kiedyś. Krowy dzisiaj odżywiają się zupełnie inaczej. Dzisiejsze krowy odżywiają się INACZAJ niż kiedyś. Wcale nie dlatego, że tak chcą. Dlatego, że to dyktują im twarde prawa rynku. Coraz twardsze dla współczesnych rolników i hodowców. Bo wszędzie panuje coraz większa konkurencja. Kiedyś krowy spokojnie skubały sobie trawkę. Tak, jak natura w swojej mądrości to sobie zaplanowała. Dzisiaj podaje się im na talerzu, tzn do koryta mocno energetyczną żywność: mieszankę kukurydzy, rzepaku, zbóż. Nie z jakiejś szczególnej dobroci serca dla krów. Nie. Dlatego, że rachunek ekonomiczny jest prosty. Chodzi o to, by produkować więcej. Coraz to więcej. A krowy to takie prawdziwe przodowniczki pracy. Produkują po 27 000 litrów że w tzw międzyczasie, tzn nie wiedząc kiedy: przeszliśmy z 2 000 l mleka rocznie na krowę do 27 000. Gdyby tylko od nas, ktoś wymagał, by pracować 13 razy więcej. Fizycznie niewykonalne. A krowa tak takiej ilości mleka wymaga energii, której krowa nie znajdzie na samym pastwisku. Dlatego jej codzienna dieta została wzbogacona o mieszaninę siana i zbóż, wzbogaconych z kolei w witaminy i składniki mineralne. Czyli generalnie podaje się jej coś bogatego w ziarna, ale za to o małej zawartości błonnika. Co może z kolei powodować u krowy problemy z znowu twarde prawa rynku. Kiedy krowy zaczynają produkować mniej mleka, idą na ubój. Jeszcze można je na coś wykorzystać… Czyli przerobić na stek wołowy. 10. Krowy też nas to poprostu – szklanka mleka. Dla szczodrze obdarowującej nią nas krowy – szklanka goryczy. Krowy – są zwierzętami inteligentnymi i społecznymi. Nie produkują mleka dla nas z czystej dobroci serca. Zmuszamy je do tego. Krowy są sztucznie zapładniane, po to, by potem odebrać im młode (zaraz po porodzie). A dalej całe życie krowy jest jedną wielką tęsknotą. Bo życie krowy biegnie od jednego sztucznego zapłodnienia do drugiego, od jednej ciąży do drugiej. Ledwie urodziła, na nowo jest roku krowa rodzi małe, które są jej odbierane zaraz po porodzie. Bo krowa ma produkować mleko do udoju (dla nas), a nie dla swojego to pozostawia po sobie rany emocjonalne. Krowa mleczna nigdy nie zazna radości przytulenia swoich małych. Te zostają oddane do krowiego przedszokola – kołchozu. A krowa-mama jest tu tylko po to, by produkować mleko. I tylko do czasu, kiedy robi to w miarę wydajnie. Bo potem to my zrobimy z niej odrobina bezlitosnej matematyki: jeżeli krowa może żyć co najmniej lat 20. W praktyce idzie pod ubój raptem po 5-ciu latach. Kiedy jej produkcja mleka zaczyna spadać. Taki to jest ten nasz rachunek ekonomiczny. Recykling krowy w krowa też ma uczucia. My co prawda traktujemy ją jako maszynkę do produkcji mleka. Ale …. jej osobiste dylematy, rozdarcia, emocje związane z utratą swojego dziecka też przenikają do jej mleka…. To po prostu jest coś nierozerwalnego i krowiego cierpienia w jednej małej szklaneczce mleka. A jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę, że ta symboliczna szklanka mleka w praktyce pochodzi od całego stada krów… Niestety, nie mamy możliwości rozróżnienia butelki mleka pochodzącego od dobrze traktowanej krowy od tej mającej bardzo smutne życie. Wszystko jest tu dogłębnie przemieszane….Współczesne krowy są specjalnie genetycznie wyselekcjonowane pod kątem zdolności do produkcji mleka. Dlatego współczesne krowy np produkują dwa razy więcej mleka niż te w latach 60-tych. Same przodowniczki pracy. Ale…. Jeżeli krowa naturalnie daje 7 kg mleka dziennie, my potrafimy wycisnąć z niej dużo więcej. Tak zwiększyć jej moce przerobowe, że zamiast 7-iu kilogramów to będzie 27. Ale jaki to wysiłek dla biednego zwierzęcia. Profesor John Webster ze Szkoły Weterynaryjnej z Bristolu porównuje codzienny wysiłek krowy z wysiłkiem kolarza podczas kolejnego etapu Tour de France. A oni przecież wszyscy są na dopingu…. A krowa biedaczka robi to bez krowy nie są szczęśliwe. Wcale nie mają takiego sielsko-anielskiego życia, jak to widzimy w reklamie…. Uśmiechnięta krówka radośnie pasąca się na alpejskich stokach. Prawdziwe slow life. Obolałe, rozrośnięte wymiona, krowa ciężko postękuje, wszystko ją pobolewa. Gabaryty jej wymion (związane z wymuszonymi przez nasze zachcianki nienaturalnie rozepchanymi mocami przerobowymi) zmuszają ją do nienaturalnego rozstawienia kończyn. Co często powoduje to, że krowa tego bolesne infekcje wymion, problemy z metabolizmem…Nie ma że boli, bo my chcemy naszej codziennej porcji gorzka prawda jest tak, że my też często jesteśmy zrobieni w krowę… Chcielibyśmy wierzyć, że pijemy mleko na zdrowie…. Niestety. Spróbujcie tylko odstawić je na jakiś czas, a Wasze zdrowie i Wasza linia prawdopodobnie Wam za to podziękuje. ZAPRASZAM DO FACEBOOKOWEJ GRUPY DIETA BEZGLUTENOWA – DIETA BEZMLECZNA. Pozdrawiam serdecznie Beata
Czternasty odcinek internetowego słuchowiska wielkopostnego MLEKO I MIÓD prowadzonego przez o. Adama Szustaka OP. Po więcej zapraszamy na: www.langustanapalm
Forum: A-psik: moje dziecko jest uczulone… Witam wszystkie mamy malych alergikow i dolaczam do zacnego grona(z gory przepraszam za brak polskich liter). Konrad ma 2 miesiace a od 1,5 mamy juz problemy z alergia. Jak mial 2 tygodnie zaczela sie wysypka na policzkach, szyji i uszach, potem zrobily sie strupy na policzakch,karmie piersia wiec ja na diete a na dokarmianie bebilon pepti, steryd na buzie i chwilowo pomoglo,ale wrocilo, moja dieta zeszla na suche bulki, za duzo streydu sie balam wiec wyprobowalam inna kuracje wratizolin,clotrimazolum i emolium trojaktywne-pomoglo, w miedzy czasie pozbycie sie z domu psa i poscieli z pierza emolientow i jelpa uzywalam od poczatku wiec tu sie nic nie zmienilo, tylko ja zaczelam sie myc w szarym mydle i praktycznie zrezygnowalam z kosmetykow:( Wprowadzilam dgotowanego indyka -cisza, dzem z jablek -wysypka, pozniej sprobowalm z jagod-jeszcze wieksza wysypka, buraki -cisza, i jakis czas bylo dobrze na tych bulkach, idyku i burakach a i jeszcze ryz. Ale potem znowu zaczelo sie dziac kiepskawo wiec zastapilam idyka gotowanym schabem, bylo dobrze, a teraz kolejna proba dzemu z jablek – znow wysypka… Nie mam juz sily,jutro ide do alergologa wiec zobaczymy co mi powie. Co dzien bije sie z myslami czy nie przejsc na butelke, tylko mi troche szkoda, bo ladnie na cycku porzybiera. Jak bylo u Was wytrzymywalyscie diete? Czy przeszlyscie na butle? I jak to na dzieci wplynelo?Ile mozna jesc gotowany schab bulki i buraki…

183 views, 2 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Szkoła Podstawowa nr 7 z Oddziałami Integracyjnymi w Ciechanowie:

Karmienie piersią jest niezwykłym doświadczeniem i może dawać wielką satysfakcję. Ale nawet najlepszą przygodę trzeba kiedyś zakończyć. Najlepiej tak, by obie strony (mama i dziecko) były na to gotowe. Dopóki dziecko ssie choćby raz dziennie, mama ma pokarm. Z karmienia piersią można więc wycofywać się stopniowo, systematycznie wzbogacając dietę malca o inne pokarmy. Takie odstawianie nie stanowi rewolucji ani w sposobie jedzenia, ani w emocjach obu stron. KIEDY PODJĄĆ DECYZJĘ? Każdy dzień karmienia jest dla małego dziecka ważny i bardzo cenny. Pokarm mamy jest równie wartościowy w pierwszych miesiącach karmienia, jak i w drugim., trzecim czy czwartym roku życia dziecka. Złoty standard to karmienie wyłącznie piersią przez pół roku, a potem karmienie na żądanie tak długo, jak mama i dziecko tego potrzebują. Ponieważ piersi to część ciała kobiety, ma ona pełne prawo powiedzieć w pewnym momencie: dość. Już nie chcę karmić. Nikt nie ma prawa zmuszać jej, żeby karmiła dłużej, niż tego chce. Przez zmuszanie rozumiem tu silną presję, ale też negatywne oceny, lekceważenie, podważanie jej kompetencji jako matki. Nikt nie ma też prawa powiedzieć: przestań już karmić, bo to nie wypada/bo skrzywisz psychikę dziecka/bo twój pokarm nie jest już dla niego cenny. To nieprawda. Mleko krowie nie jest dla dziecka lepsze od mleka matki. Mleko modyfikowane jest tylko dostosowanym do potrzeb małego dziecka ZAMIENNIKIEM mleka matki. Jak długo karmiłyby kobiety, gdyby kultura i technologia nie skłaniałyby ich do odstawienia od piersi? Prawdopodobnie 2-3 lata. Samice szympansów, w wielu kwestiach tak do ludzi podobnych, karmią swoje młode do 4 lat. Mają ten komfort, że mogą się poddać naturalnej potrzebie, nie muszą słuchać niczyich komentarzy i dobrych rad. JAK STWIERDZIĆ, ŻE TO JUŻ? Sama karmiłam piersią dwoje dzieci. Jedną córkę 6 tygodni. Jak dla mnie - za krótko. Nie miałam wsparcia, miałam za to duże problemy. Nie poradziłam sobie z nimi. I z presją otoczenia, by "przestać się męczyć i dać butelkę". W końcu dałam dziecku tę butelkę, ale poczucie straty nie opuszczało mnie przez równo 10 lat. Do czasu, gdy mądra specjalistka wyjaśniła mi przyczyny kłopotów, porozmawiała ze mną i zdjęła mi z barków ciężar poczucia winy. Drugą córkę karmiłam 20 miesięcy i wspominam ten okres jako wspaniały czas bliskości, zrozumienia, tworzenia więzi. Po drodze kilka razy zastanawiałam się, jak długo mam karmić. I postanowiłam zaufać intuicji. Któregoś dnia poczułam, że to już, że wystarczy. Byłam tego pewna i łatwo mi było konsekwentnie wprowadzać zmianę w życie. Myślę, że to jest ważne - być gotową. Czasem jednak decyzję trzeba podjąć, ponieważ jest ku temu inna przyczyna. Na przykład mama jest w ciąży i ginekolog orzeka, że akurat w tym przypadku karmienie starszego dziecka mogłoby zagrozić młodszemu, nienarodzonemu. Można karmić w ciąży, ale nie wtedy, gdy jest ona zagrożona. Czasem mama musi przejść poważne leczenie (wiele leków można bezpiecznie brać podczas karmienia, ale nie wszystkie). Życie różnie się toczy i zdarza się, że decyzja o odstawieniu od piersi bywa dla kobiety potrzebnym rozwiązaniem, choćby w sferze emocji. Jeśli tak właśnie jest, jeśli odstawienie jest konieczne, a mama jest do niego przekonana, jest OK. ZUZANNA PIÓRKOWSKA, MAMA JULKA: Tak, jak trudne są początki karmienia, tak trudne było dla mnie odstawianie dziecka od piersi. Karmiłam synka 8 miesięcy, dłużej niż planowałam. Nigdy nie byłam zwolenniczką długiego karmienia piersią. Chodzące dziecko, które samo "dostawia się" do piersi, jest dla mnie dziwnym widokiem. Chciałam karmić pół roku. Lekarka namówiła mnie jednak, żebym karmiła jeszcze przez okres wakacji. Po 5. miesiącu zaczęłam podawać synkowi pierwsze dania w słoiczkach. Najpierw po łyżeczce. Była to bardziej zabawa niż jedzenie. Gdy Julek skończył pół roku wprowadziłam do jego diety mleko modyfikowane. Pierwsza butelka spotkała się z ogromnym płaczem. Bałam się, że syn nie zechce się "przestawić", ale jakoś poszło. Początkowo dostawał sztuczne mleko tylko raz dziennie. Z czasem Julek zaczął jeść coraz więcej rzeczy. Nadal jednak chętnie ssał pierś. We wrześniu wprowadziłam zasadę, że karmię piersią w nocy i raz w ciągu dnia. Choć syn początkowo marudził, byłam stanowcza. Po trzech tygodniach całkiem przestałam karmić go piersią. Moje piersi przeszły okres odstawienia bez problemu. Najpierw ilość pokarmu dostosowywała się do potrzeb syna. Potem, gdy karmiłam już tylko raz dziennie i piersi były obrzmiałe i przepełnione, odciągałam nadmiar mleka laktatorem. Ale tylko nadmiar, starałam się nie opróżniać piersi do końca. Dzięki temu pokarm stopniowo zanikał, a ja uniknęłam stanów zapalnych. Teraz syn "zapomniał" już o piersi. Gdy jest marudny, dostaje smoczek, a mieszankę polubił. Najgorsze jest oczywiście nocne przygotowywanie butelki, bo nie ukrywajmy - karmienie naturalne w tym przypadku to duża wygoda. Teraz za to mogę spokojnie podzielić się obowiązkami, a przede wszystkim tatuś może nakarmić syna w nocy. IZABELA REGÓLSKA, MAMA MICHALINY I NATALII: Z góry założyłam, że córkę będę karmić piersią przez rok. Kiedy skończyła pół roku, za radą pediatry zaczęłam rozszerzać jej dietę, powoli zastępując posiłki mleczne, bezmlecznymi. Zaczęłam od drugiego śniadania. To były nasze pierwsze marchewki i jabłka. Potem zastąpiłam podwieczorek, a następnie obiad. Na koniec zostawiłam śniadanie i kolację. Ponieważ do 9. miesiąca życia córka jadła też w nocy, skupiłam się na zastąpieniu nocnego posiłku wodą. Jednocześnie zaczęłam podawać małej bardziej syte kolacje. Najczęściej była to kaszka dla niemowląt, uzupełniana piersią przed snem. Gdy udało mi się przestać karmić w nocy, zaczęłam zastępować kaszką poranne mleko z piersi. Wbrew pozorom to nie wieczorny posiłek był dla mnie najtrudniejszy do zastąpienia, a właśnie poranny. Uwielbiałam momenty, gdy po wstaniu leżałyśmy z córką jeszcze chwilę przytulone, a po karmieniu przysypiałyśmy na kolejne dwie godziny. Trzy tygodnie przed pierwszymi urodzinami córka sama zrezygnowała z wieczornych karmień. Byłam w szoku. Odstawianie dziecka od piersi miało być trudne, a tu taka niespodzianka! Z jednej strony byłam szczęśliwa, że to decyzja córki, z drugiej było mi najnormalniej w świecie smutno. Wiedziałam, że coś się skończyło bezpowrotnie. Jakiś czas później pogodziłam się z tą myślą i z perspektywy czasu wiem, że takie "odstawienie" od piersi było najlepsze z możliwych. Mocniej przeżyłam rezygnację z karmienia piersią drugiej córki, gdyż nastąpiło to przed jej 3. miesiącem życia. Powodem były moje problemy zdrowotne i przymus przyjmowania leków, przy których nie mogłam już córki karmić. Ponieważ wiedziałam wcześniej, że to nastąpi, od początku przyzwyczajałam Natalię do picia z butelki. Dzięki temu karmienie piersią stopniowo zamieniałam mlekiem modyfikowanym. Płakałam wieczorami z tego powodu przez cały miesiąc. Do dziś wzbudza to we mnie dyskomfort psychiczny. Jednak wiem, że długie karmienie piersią nie zastąpi moim dzieciom matki. Muszę być dla nich zdrowa i silna. ANETA GROCHAL, MAMA MARTYNY I WIKTORA: Martynkę, moją kochaną dziewczynkę, karmiłam piersią przez 11 miesięcy. Ten cudowny czas przerwała nam niespodzianka w postaci dwóch kresek na teście ciążowym. Pierwsze, o czym od razu pomyślałam: co z karmieniem piersią, czy będzie to nadal możliwe? Podczas wizyty u lekarza dowiedziałam się, że nie dość, że nie mogę dalej karmić małej, to muszę ją odstawić natychmiast. Wracałam do domu, a w głowie huczało mi od myśli, jak uchronić córeczkę przed stresem związanym z odstawieniem od piersi. Czy w ogóle jest to możliwe? Pomyślałam sobie, że jedyne, co mogę zrobić, to się uśmiechać i nie bać. Po powrocie do domu przytuliłam Martynkę, uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam, że przyszedł czas na poznanie nowego smaku mleczka. Zadziałało! Martynka wypiła całą butelkę mleka modyfikowanego! Potem zresztą okazało się, że bardzo jego smak polubiła. Z nocnymi karmieniami było już gorzej. Tu niezastąpiony okazał się mąż, który cierpliwie wstawał do córeczki, gdy budziła się i domagała piersi, przytulał ją, kołysał, a gdy się wyciszyła, odkładał do łóżeczka. Jeszcze około miesiąca Martynka szukała piersi w ciągu dnia. Podchodziła, pokazywała paluszkiem na pierś, ale nie płakała, nie krzyczała. W takich chwilach po prostu proponowałam jej zabawę. Byłyśmy blisko, było nam miło, nie było tylko ssania. Synek okazał się dla mamy łaskawszy. Po prostu sam przestał ssać pierś. Po powrocie z wakacji pewnego dnia rano, gdy przystawiłam go do piersi, popatrzył na mnie zdziwiony, jakby nie rozumiał, co robię. Pomyślałam, że to jednorazowa sytuacja, ale nie, po prostu już nie chciał mleczka mamy - poznał nowe smaki. Oczywiście wzbogaciłam jego dietę mlekiem modyfikowanym. Teraz to ja, w przeciwieństwie do sytuacji z córeczką, czułam się zagubiona. Zupełnie nie byłam na taką sytuację przygotowana. Było mi żal, że znowu tak szybko kończy się karmienie - przy synku również trwało tylko 11 miesięcy. Jednocześnie w duchu dziękowałam mu, że podjął tę decyzję za mnie. Najważniejsze jest ufać sobie i swojemu dziecku, dziecko wszystko wyczuwa i reaguje tak, jak my. Dlatego nie można pokazać, że to, co się dzieje, jest dla nas trudne, bo będzie też takie dla dziecka. ANNA KUNIKOWSKA, MAMA MAI I TYMONA: Wiedziałam, że będę chciała karmić piersią rok. Z dnia na dzień coraz rzadziej przystawiałam córkę do piersi. Na koniec zostały nam już tylko wieczorne kamienia. Mała przesypiała całe noce, nie było więc dylematu, co jej podać, gdy się obudzi i będzie płakać. W dzień w pewnym momencie już nie czułam potrzeby, żeby ją dalej przystawiać. Córka nawet już sama nie chciała ssać i można powiedzieć, że nie zauważyła, kiedy karmienie piersią się skończyło. Miesiąc po tym, jak odstawiłam córkę, zaszłam w drugą ciążę. Gdy urodziłam syna, karmienie było z jednej strony łatwiejsze - wiedziałam już, jak to jest, jak go przystawiać. Ale musiałam zajmować się jeszcze córeczką. Synek miał duży apetyt i bardzo ładnie przybierał na wadze. Za to ja mocno schudłam. Byłam wiecznie zmęczona i osłabiona. W końcu zaczęłam dokarmiać syna mlekiem modyfikowanym. Miałam coraz mniej pokarmu, a mały coraz mniej chętnie ssał pierś. W końcu całkiem go odstawiłam. Z perspektywy swoich doświadczeń myślę, że dziecko musi być samo gotowe, żeby zrezygnować ze ssania piersi. Wtedy odstawianie nie jest trudne. Piętnasty odcinek internetowego słuchowiska wielkopostnego MLEKO I MIÓD prowadzonego przez o. Adama Szustaka OP. Po więcej zapraszamy na: www.langustanapalmi

Zabierałam się za ten wpis od bardzo długiego czasu. Od pewnego czasu zaczęły spływać do mnie w wiadomościach na moim koncie instagramowych dotyczące postu, dzięki któremu nie dość, że zgubiłam dużo kilogramów to dodatkowo wpłynął on także pozytywnie na moje zdrowie. Postanowiłam, że nadszedł najlepszy moment, aby odpowiedzieć na Wasze wszystkie pytania, które mi zadaliście oraz opowiedzieć nieco więcej o Poście Dr. Dąbrowskiej. Potocznie nazywana jest także jako Dieta Daniela. Została opracowana przez Ewę Dąbrowską, która jest doktorem nauk medycznych. W sieci znajdziemy wiele jej materiałów z wykładów o poście oraz odżywianiu. Możecie ją także obserwować na jej profilu facebook'owym, aby poznać ją lepiej. Bardzo często motywuje tam do rozpoczęcia postu podczas np. okresu wielkiego postu. Osobiście bardzo często tam zaglądałam. To właśnie Pani Ewa opracowała dietę warzywno- owocową, która stała się bardzo popularna i wiele osób potwierdziło jej skuteczność. Zyskała nawet miano postu leczniczego, ze względu na działanie samoleczące. Posiada one swoich zwolenników jak i przeciwników. Jest to spowodowane jej bardzo rygorystycznymi zasadami, które nie każdym się podobają. Bez zbędnego pisania przejdźmy do odpowiedzi. Zaczynajmy w takim razie od początku! Kto Powinien Zacząć Post Dr. Dąbrowskiej, A Jakie Są Przeciwwskazania ? Post jak każda dieta posiada także swoje przeciwskazania do stosowania jej. Wykluczamy tutaj przede wszystkim kobiety w ciąży oraz karmiące, dzieci, osoby z niedowagą. Ta grupa osób nie może stosować jej. Dodatkowo osoby z chorobami takimi jak cukrzyca typu 1, gruźlica, nowotwory, nadczynność tarczycy, niewydolność nerek, serca, układu oddechowego, wątroby, depresja, anoreksja oraz bulimia. Pamiętajmy, że w przypadku kiedy nie mamy tych chorób to i tak powinniśmy w pierwszej kolejności przed rozpoczęciem postu skonsultować się z naszym lekarzem i wykonać wszystkie potrzebne badania. Szczególnie zwróćmy uwagę na to czy w naszym organizmie nie ma niedoborów. Warto się odpowiednio przygotować, np. suplementacją i powolnym odstawianiem kawy. Post jest polecany szczególnie osobom, które borykają się z otyłością, nadwagą, trądzikiem, alergią, nietolerancją pokarmową, łuszczycą, azs, łzs, niedoczynnością tarczycy, obniżoną odpornością bóle mięśniowe, Hashimoto, migrenę, problemami hormonalnymi (zaburzenia miesiączkowania, nerwica, bezpłodność, pobudzenie, menopauza, torbiele,) padaczka, nadciśnienie, obrzękami, zakrzepicą oraz chorobą wieńcową. To właśnie te osoby zobaczą najlepsze efekty po stosowaniu postu tak jak ja. Jestem akurat tego żywym przykładem. O tym akurat napisze Wam w dalszej części. Co Jemy Podczas Postu ? Podczas trwania postu Dr Dąbrowskiej jemy tylko i wyłącznie określone grupy produktów. Spożywamy od 600 do 800 kcal maksymalnie. Osobiście zalecam nawet, aby to było 800 kcal, chociaż ciężko jest w siebie aż tyle na dzień wmusić. Może, aby było prościej wymienimy je po kolei. Dodatkowo dodam Wam małą ściągę w obrazku poniżej, która jest również bardzo pomocna. Warzywa: - korzeniowe (np. marchew, buraki, rzodkiew) - kapustne ( np. brokuły, kalafior, kapusta pekińska, kapusta włoska) - cebulowe ( np. cebula, czosnek, por) - liściaste (np. sałata, zioła) - dyniowate ( np. dynia, kabaczek, ogórek, pomidor) - psiankowate ( oprócz ziemniaków) Owoce : - jabłka, - jagody ( dekoracyjna ilość) - maliny (dekoracyjna ilość) - kiwi (dekoracyjna ilość) - cytryny - grefjruty Dodatkowo: - Koncentrat pomidorowy 30% - Agar - przyprawy ( ograniczamy sól morską i zastępujemy ją himalajska) - kiszonki ( ogórki kiszone, zakwas z buraków, kapustę kiszoną) Wszystkie wyżej wymienione warzywa możemy poddawać każdej obróbce termicznej np. gotować, piec, smażyć. Oczywiście bez tłuszczu itd. Robimy z nimi wszystko co przyjdzie nam do głowy. Ja szczególnie polecam pyszny bigos wegański, kalafiornicę (zamiennik jajecznicy), szaszłyki, zupę kalafiorową, koktajle, szarlotkę oraz pomidorową z makaronem wykonanym z cukinii. Co Jest Niedozwolone ? Wszystko co jest niedozwolone to produkty, których nie ma w tabeli lub w wyżej wymienionej odpowiedzi na pytanie. Przede wszystkim eliminujemy nabiał, gluten - zostawiamy tylko określone warzywa i owoce. Wykluczamy biały cukier, sól biała, przetworzone jedzenie, używki itd. Jeśli podczas trwania postu zjemy niedozwolony produkt przerywamy go. Czy Można Stosować Leki Podczas Postu ? Niestety z racji tego, że jest to post o działaniu leczniczym nie są dozwolone leki. Tyczy to się szczególnie suplementów, przeciwbólowych, rozkurczających oraz antybiotyków. Jeśli przyjmujemy leki przepisane przez naszego lekarza to bez jego konsultacji nie odstawiamy ich. Jeśli podczas postu zachorujemy i będziemy przyjmować antybiotyk to wtedy przerywamy go. Dozwolona jest jedynie suplementacja magnezu oraz witaminy d3 ( ale nie w wersji olejowej). Oczywiście podczas wszelakich dolegliwości sięgamy po zioła. Przykładowo, w czasie gdy bolał mnie żołądek przez 2 pierwsze dni zagryzałam 5 ziarenek ziela angielskiego i popijałam wodą. Na brzydki zapach z ust żułam świeżą miętę lub piłam herbatę ziołową miętową ( wpis o herbatach). Co Możemy Pić Podczas Postu ? Głównie pijemy wodę od 1,5- 2 litry dziennie. Dodatkowo sięgamy po herbaty ziołowe oraz świeżo wyciskane soki. Ja kupowałam soki świeżo tłoczone w 100% z owoców w sklepach. Oczywiście polecam bardziej te wyciskane, ponieważ te ze sklepu są bardziej kaloryczne. Odstawiamy kawę, herbatę czarną oraz inne niedozwolone napoje. Ile Czasu Możemy Być Na Poście ? Wszystko jest zależne od nas samych. Maksymalnie jest to 42 dni. Nie możemy wychodzić poza tą określoną liczbę, ponieważ możemy narazić w takiej sytuacji nasz organizm na wszelakie niedobory. Post może trwać 2, 4, 5, 6 tygodni. Dla osób z nietolerancją oraz chorobami autoimmunologicznymi zaleca się przeprowadzić pełny post dla uzyskania najlepszych efektów, czyli 42 dni. Dlaczego Warto Prowadzić Post Z Dietetykiem ? Przekonywałam wszystkie osoby, które zgłaszały się do mnie z pytaniami i będę to robić nadal. Zalecam decydując się przed rozpoczęciem postu Dr Dąbrowskiej zastanowić się nad wzięciem pod uwagę dietetyka. Tak dietetyk ułoży nam jadłospis bazujący na poście. Co prawda istnieją także cateringi, które oferują nam gotowe dania do niej, ale moim zdaniem jest to już za duży koszt. Zdecydowanie lepszym wyjściem jest usługa dietetyczna. Jestem tego zdania, że bardzo ciężko jest sobie samemu ułożyć menu, aby dostarczało nam odpowiednie składniki odżywcze oraz minerały i szczególnie na tym poście. Od razu uprzedzam wasze pytania co do kosztów ułożenia takiego jadłospisu przez dietetyka. Jest to około 170-200 zł na 2 tygodnie. Mimo wszystko nasze zdrowie jest bezcenne przy tak rygorystycznej diecie. Niestety nie każdy dietetyk popiera rozpoczęcie jej i tylko nieliczni tego się podejmują. Musimy po prostu poszukać takiej zaufanej osoby specjalizującej się w układaniu menu do postu Dr Dąbrowskiej. Czym Się Inspirowałam Tworząc Posiłki Na Poście ? To pytanie pojawiało się wielokrotnie. Bywało z tym różnie szczerze mówiąc. Przez około 3-4 tygodnie trzymałam się rygorystycznie jadłospisu ułożonego przez dietetyka. Potrawy były bardzo smaczne. Niestety bywały też takie, które mi po prostu nie smakowały. Z tego właśnie powodu zaczęłam sama kombinować i szukać się inspiracji w internecie, który wiadomo, że jest najlepszym tego źródłem. Trafiłam na kilka blogów, gdzie znalazłam świetne przepisy. Bardzo często przyrządzałam sobie bigos wegański, pasztet warzywny (pycha!), szarlotkę oraz jarzynową z sosem majonezowym z kalafiora. Szczególnie polecam zajrzeć do kulinarneprzygodygatity, która ma mnóstwo świetnych przepisów. Wiele inspiracji znalazłam także na grupach wsparcia na facebooku dotyczącymi postu. Kobiety nie dość, że tam się nawzajem wspierają, ale także tworzą cuda z wykorzystaniem tylko warzyw. Pochwalę się także, że sama kilka potraw wymyśliłam świetnie wpasowujące się w zasady postu. Jak Wyglądały Moje Pierwsze Dni Postu ? Moja przygoda z postem Dr Dąbrowskiej rozpoczęła się 13 lutego. Była to decyzja podjęta z dnia na dzień. Poszłam całkowicie na ryzyko i wcześniej nawet nie do końca zastanowiłam się nad tym. Miałam dość ciągłego zmęczenia oraz wahań nastroju. Było już ze mną do tego stopnia źle, że poranne wstawanie przerodziło się w udrękę. Cierpiałam na tym nie tylko ja, ale również moja rodzina. Podziwiam ich, że tak dobrze to znosili. Miałam dużo szczęścia, bo jadłospis miałam od dietetyka, więc jedyne co musiałam zrobić to potrzebne zakupy na tydzień i postępować zgodnie z rozpiską. Pierwszy dzień postu zniosłam w miarę. Spodziewałam się czegoś naprawdę złego w tym wymiotów, zawrotów głowy. Akurat byłam z synem u logopedy na badaniach i miejscami robiłam się głodna, bo miałam także rozpisane godziny jedzenia. Doskwierał mi tylko ból żołądka ( od cebuli) i ból głowy. Myślę, że ten ból głowy to moja podświadomość tu zadziałała na odstawienie kawy, od której byłam uzależniona. Jedzenie początkowo było dla mnie okropne. Koktajle ledwo w siebie wmuszałam. Spodziewałam się, że będę strasznie głodna z tymi 800 kcal tylko, bo wiadomo, że jest to bardzo mało. Byłam tak najedzona, że połowę pomijałam. Waga spadała jak szalona. Kolejne dni około 7-8 dnia dostałam nasilenia azs. Już w tym momencie miałam to rzucać, ale kobiety z grupy wsparły mnie i wytłumaczyły,że organizm włączając ow (odżywianie wewnętrzne) może dostać takiego kryzysu. Jak im bardzo dziękuje za to!. I tak właśnie było. Wszystko zaczęło znikać, a ja zaczęłam czuć się coraz lepiej. W końcu dostałam takiej dawki energii i radości, że cieszyłam się nawet z kupionego nowego ołówka. Byłam całkowicie innym człowiekiem. Jedzenie smakowało mi bardzo. Powtarzając jadłospis z 1 tygodni już nie był on dla mnie okropny, a pyszny. Doceniłam koktajle i zupy. Miałam w sobie takie samozaparcie, że nie popełniłam ani jednego błędu nawet gotując dla mojego męża takie smakołyki, że inni obserwując moje poczynania na Instastories wysyłali mi pytanie jak ja to robię. Myślę, że moje smaki całkowicie się zmieniły. Cały post minął mi bardzo szybko. Mimo iż to były aż 6 tygodni, to zleciały jak jeden dzień. Jeśli chcecie to możecie też zobaczyć w archiwum TU kilka takich relacji. Jakie Zauważyłam Rezultaty Postu ? Post skończyłam 26 marca. Pomimo tego, że był on bardzo rygorystyczny kończyłam go z lekkim smutkiem. Czułam się na nim tak świetnie, że z chęcią bym tego nie robiła w tym momencie. Niestety nie było możliwości kontynuacji i musiałam to zrobić. Zdrowie jest najważniejsze i tego się trzeba trzymać. Jakie zauważyłam rezultaty podczas postu? Nie będę się o nich rozpisywać, tylko konkretnie i ściśle Wam je wymienię w podpunktach. Myślę, że będzie tak najlepiej. Rezultaty 6 tygodniowego Postu Dr. Dąbrowskiej : - ogromna dawka energii, - poprawa nastroju ( bardzo duża), - zanik torbieli na jajnikach (uniknęłam operacji), - bardzo duża utrata wagi, - zaczęłam jeść więcej warzyw, - zanik azs (atopowego zapalenia skóry), - zanik łzs na skórze głowy, - wzmocnienie włosów, - wysyp babyhair, - wzmocnienie paznokci, - w końcu zaczęłam nawadniać odpowiednio organizm, - zanik zespołu drażliwego jelita, - odstawiłam całkowicie kawę ( dopiero teraz do niej wrocilam) :D Co do mojej niedoczynności tarczycy wciągu dalszym nie zrobiłam wyniku, ale muszę się w końcu za to zabrać, żeby wiedzieć czy post też na nią wpłynął. Wiem, że to ryzykowne, ale w połowie odstawiłam hormony, więc zobaczymy. Jakie Odczułam Skutki Uboczne ? Każdy z nas może odczuwać inne skutki uboczne. Osobiście u mnie tylko pojawiły się tylko dwa skutki uboczne podczas tych 42 dni. Pierwszym jest uczucie ciągłego zimna. Było to bardzo uporczywe, szczególnie w cieplejsze dni. Potrafiłam zakładać na siebie nawet dwa swetry na raz. Nie trwało to ciągle, ale zdarzało się bardzo często. Czym jest to spowodowane? Przede wszystkim szybką utratą kilogramów w tak krótkim czasie. Organizm wtedy buntuje się. Pomagałam sobie wtedy ciepłymi herbatami oraz gorącymi kąpielami. Pomogło mi to bardzo. Drugim skutkiem ubocznym był nieświeży zapach z ust. Z pewnością osoby borykające się z tym na co dzień wiedzą jak bardzo problematyczne to bywa. Szczególnie w sytuacji, gdy jesteśmy gdzieś na zakupach. Mój maż bardzo się na to skarżył, ale dał radę ostatecznie. Pomagało mi wtedy tak jak wcześniej wymieniłam żucie listków mięty lub picie herbatki miętowej. Więcej nie doświadczyłam żadnych skutków. Myślę, że moje nie były takie straszne jak to inni potrafili mnie przestrzegać. Jak Wygląda Wychodzenie ? Tuż po zakończeniu postu już 43 dnia zaczynamy wprowadzanie. Trwa ono tyle ile zazwyczaj trwał nasz post, czyli jeśli ten czas wynosi 6 tygodni to wprowadzamy też 6 tygodni. Wychodzenie można określić jako powolne wprowadzanie danych produktów do naszej dotychczasowej diety. Oczywiście robimy to w bardzo powolnym tempie tak, aby dokładnie obserwować swój organizm. To właśnie wtedy możemy dowiedzieć się jakie produkty nam szkodziły i tak jak ja je wyeliminować. Podczas mojego wprowadzania okazało się, że dotychczasowe podejrzenia względem alergii na mleko były tylko mitem, ale za to wyszła nietolerancja pszenicy. To właśnie ją wyeliminowałam ze swojej diety. Zastąpiłam ją orkiszem oraz owsem, które znacznie lepiej znoszę. Wykluczyłam także słodycze oraz żywność przetworzoną. Bardzo ważna jest także kaloryczność, którą także powoli zwiększamy dochodząc do odpowiedniego zapotrzebowania dla nas. U mnie zaczynało się od 1000 kcal a skończyłam na 1600-1700 kcal. Pomaga to nam uniknąć problemów trawiennych oraz efektu jojo. Akurat ja robiłam to z dietetykiem, który wszystko mi dokładnie ułożył. Oczywiście są także specjalne wprowadzania po poście Dr Dąbrowskiej starą oraz nową metodą. Wszystkie informacje o nich znajdziecie na internecie. Poniżej możecie zobaczyć moje przykładowe posiłku podczas pierwszych dni wychodzenia. Po wychodzeniu przechodzimy na zdrowe odżywianie i spożywamy tylko zdrową żywność. Ile schudłam i czy miałam efekt jojo ? W czasie postu każdy traci różnie kg. Wszystko zależy od naszej wagi i od tego czy cierpimy na otyłość lub nadwagę. Takie osoby schudną o wiele więcej. Najwięcej kg straciłam w pierwszym oraz drugim tygodniu. Ogólnie łącznie przez okres 42 dni zeszłam z wagi 70 kg na 53,5 kg, czyli co dało około 17-18 kg. Oczywiście potem weszłam na zdrowe odżywianie, zaczęłam redukcje i rzeźbę. Czy od tego czasu miałam efekt jojo ? Minęły prawie 2 miesiące od zakończenia postu. Wróciło mi 0,5 kg, ale nie oszukujmy się jak zaczęłam ćwiczyć to te 0,5 kg to mogą to być nawet mięśnie. Nie miałam żadnego efektu jojo. Oczywiście jeśli zaczniemy od razu po wprowadzaniu jeść i objadać się to nie unikniemy tego efektu jojo. Post ma na celu wprowadzić zdrowe nawyki żywieniowe. Szczerze? Robi to doskonale. Jak Post Zmienił Moje Życie ? Nie będę Was wprowadzać w błąd i napiszę wprost. Post zmienił moje życie całkowicie. Określam siebie jako całkowicie inną osobą. Jestem pełna energii, życia, szczęścia oraz stale z ogromem motywacji. Zdecydowanie widać, że post mnie oczyścił. W końcu przestałam mieć depresyjne myśli oraz nastroje. Zaczęłam dużo ćwiczyć i pilnować zdrowych nawyków żywieniowych. Oczywiście małe grzeszki czasem mi się zdarzają, ale wracam szybko do trzymania się kcal oraz makro. Planuję kiedyś pomyśleć o siłowni, ale niestety mam ograniczony dostęp do niej. W końcu pozbyłam się moich starych ciuchów. Zamieniłam rozmiar L (nawet prawie XL !) na XS-S. Nawet podczas zakupów potrafię się z nich cieszyć, przymierzając fasony sukienek, na które nigdy bym się nie zdecydowała wcześniej. Dodatkowo zniknęło mi atopowe zapalenie skóry, łojotokowe zapalenie skóry, które tak bardzo mi dokuczały na co dzień. Jestem całkowicie innym człowiekiem i jest to kolejna najlepsza decyzja podjęta w moim życiu. Czy Planuję Kiedyś Wrócić Na Post ? Zastanawiałam się nad tym już podczas trwania postu. Początkowo myślałam, że już nigdy do niego nie wrócę, ale po pewnym czasie jestem pewna, że nie będzie to moja ostatnia przygoda z nim. Wszystko zależy od tego jak mój organizm będzie sobie dalej radził z żywnością, którą będę dostarczać. Jeśli wyniki znów będą dla niezadowalające to na pewno powrócę do niej. Planuję to zrobić w okresie jesiennym kiedy mój nastrój oraz energia zawsze ulegają pogorszeniu. Oczywiście są określone przerwy między postami, które musimy zachować, aby nie naruszyć naszego zdrowia. Wszystko jest zależne od czasu, który trwał nasz pierwszy post. Liczymy to mając na uwadze, że każdy 1 tydzień postu to 1 miesiąc przerwy. Policzmy to na moim przykładzie. Moja przygoda trwała 6 tygodni, czyli następny post mogę zacząć za 6 miesięcy. Oczywiście możemy robić sobie tzw. przypominajki. Przypominajki to dni postu, które możemy wplatać sobie w tygodnie. Ważne aby trwały one od 1 do 7 dni. Więcej dni jest już zaliczane do postu. Czyli przykładowo robimy sobie w tygodniu 1 dzień postu, gdzie jemy wszystko dozwolone tak jak na poście. Jeśli nie czujemy takiej potrzeby to po prostu nie robimy tego. Osobiście nie miałam jeszcze ani jednej przypominajki. Być może kiedyś ją zrobię, na razie nie czuję takiej potrzeby. Jeśli Macie Jeszcze Jakieś Pytania Do Mnie Dotyczące Postu To Możecie Je Zadawać W Komentarzach

Zmień swoją sylwetkę ze mną! 🥰 ️Moja Aplikacja https://bodybysatinva.pl ️Ubrania i gumy treningowe:https://satinvacollection.pl ️Programy treningowe i jad

Temat bliski wszystkim Dzisiaj zdecydowałam się na napisanie artykułu dość nietypowego, bo jeszcze nic w tej tematyce na blogu się nie pojawiło. Jednakże wiedząc, jak ważna dla rozwoju dziecka jest dieta czasem zdarzało mi się wrzucać nasze jedzeniowe chwile na Instagram, gdzie publikuję różności podobnie jak inni. To tam pierwszy raz dostałam sugestię, żeby napisać o tym, co jemy. I takie sugestie od czasu do czasu się cały czas pojawiają, bo w końcu propaguję wszechstronne wspieranie rozwoju dziecka, jak zresztą sugeruje nazwa mojego fanpage na Facebooku. Nie wiem, czy bym podjęła się tego tematu, gdyby nie te sugestie. Myślę, że długo bym na to nie wpadła, że to może was zainteresować, chociaż przyznam posty żywieniowe mają niesamowicie duży zasięg. Sama się teraz sobie dziwię, czemu do tej pory o tym nie napisałam, bo faktem jest jedzenie to temat wszystkim bliski, a poza tym zdaję sobie sprawę, że moja, a odkąd pojawiła się Maja, nasza dieta odstaje od tego, czym żyją wszyscy inni w moim otoczeniu. Świadczy o tym chociażby fakt, że zdarza się, że w pracy zarówno inni nauczyciele jak i czasem sami uczniowie zaglądają mi do tego, co jem. Nie sposób pisać o tym, co je moja córeczka w zupełnym oderwaniu ode mnie, więc zacznę od tego, jak doszłam do naszego obecnego schematu żywieniowego. Ja i moje jedzenie, czyli jak doszłam do tego co jest teraz Chcecie szczyptę tego jaka jestem? Przede wszystkim jestem zwariowana na punkcie tzw. “zdrowej miski.” Przed ciążą miałam obsesję, żeby trochę schudnąć i to najlepiej tylko z bioder i ud, żeby góry ciała i twarzy nie ruszyło, a potem żeby to utrzymać, co było przez długi czas niemożliwe, ale w końcu mi się udało. Po ciąży, żeby schudnąć, naprawić rozstęp mięśnia brzucha i potem, żeby nigdy nie przytyć. Nigdy nie byłam słodyczomaniakiem i nigdy nie miałam nadwagi, ale mam choróbsko o fajnie brzmiącej dla mnie nazwie Hashimoto i nieszczęsną figurę gruszki. O tym ostatnim w sumie mogę powiedzieć, że to miałam. Zawsze starałam się jeść zdrowo, ale za mało. Potrafiłam pół dnia przeżyć na 4 jabłkach. W Internecie są informacje, że Hashimotki tyją nawet powietrzem, więc wolałam zapobiegać. Wagę kontrolowałam regularnie co tydzień i każde odstępstwo w górę było traktowane ograniczeniem jedzenia. Nigdy nie wracałam do punktu wyjścia, więc w sumie z roku na rok tego jedzenia było coraz mniej. Nie odczuwałam głodu, więc nie widziałam potrzeby jeść więcej. Głodna byłam jedynie rano i wtedy wchodziła ogromna ilość kaszy gryczanej, jaglanej, czy innej z mlekiem. To nie przeszkadzało mi jednak na miesiąc zjeść pizzy z koleżankami,czy spróbować jakiegoś kolorowego drinka. W tym czasie miałam aktywność fizyczną codziennie i w dodatku codziennie coś innego: bieganie, rolki, taniec brzucha, taniec towarzyski, yoga Ashtanga (początki), Callanetics, skakanka i pewnie by się jeszcze coś znalazło. W końcu na niewielkiej ilości kalorii miałam całkiem niezłą ilość ćwiczeń fizycznych. Niemniej jednak pasowało jednak ciąć dalej. W ciągu kilku lat pomimo starań i tak przytyłam 5 kg. Niby nic, ale dla mnie to było traumatyczne doświadczenie, że pomimo starań i pomimo takiej aktywności fizycznej coś idzie nie w tą stronę co powinno. Wtedy trafiłam na forum kulturystyczne, o którym mogę powiedzieć, że zmieniło moje życie i dieta tam propagowana stoi u podstaw tego, co jest u nas teraz. Dodatkowo rozpoczęłam trening prawdziwie siłowy pomimo obaw, że moje uda staną się jak uda Pudziana. Nie jakieś tam hantelki i maszyny, ale wolne ciężary, ćwiczenia jak dla facetów, czyli wyciskanie na klatę, przysiady ze sztangą, martwy ciąg i takie tam. Po różnych perypetiach oraz okresach ogromnego wycisku, po których efekt utrzymywał się zaledwie przez tydzień, doszłam do tego, że wystarczą 3 treningi w tygodniu i nic się nie dzieje jak sobie zrobię np. 2 miesiące przerwy. Wiem że odpowiednia dieta to ponad połowa sukcesu, a o tej diecie za chwilę. Tutaj napiszę tylko, że wcześniej pomimo, że moja była względnie zdrowa to miałam złe proporcje składników i zdecydowanie zbyt małą kaloryczność, co spowalniało jeszcze pracę tarczycy. Od rozpoczęcia treningu siłowego i zmiany proporcji składników w posiłkach przez kilka lat liczyłam każdy gram jedzenia i pilnowałam, żeby posiłki wyglądały według określonego schematu oraz żeby jeść wystarczająco dużo. Efekty były fajne, ale przesadziłam nieco z kombinowaniem i z treningami, co było bardzo stresujące dla mojego organizmu. Na szczęście trafiłam na świetną instruktorkę, która też jest psychologiem. Prowadziła mnie online i sprawiła, że spojrzałam na tzw. trzymanie “czystej miski” nieco inaczej i miałam treningi nieco mniej stresujące dla organizmu. Po szkoleniu z Bożeną Bejnar-Sławow, bo też o odżywianiu było, zresztą było dosłownie o wszystkim ważnym dla rozwoju dziecka, doszły małe modyfikacje, ale o nich za chwilę. Jeszcze przed ciążą udało mi się treningiem i odpowiednią dietą zmienić moją figurę w kierunku klepsydry. Waga poszła w górę, ale wymiary centymetrowe w dół i ogólnie byłam całkiem zadowolona. Po ciąży przez chwilę walka z brzuchem, ale pomógł dobry fizjoterapeuta i teraz, możliwe, że dzięki temu, że wciąż karmię Maję cały czas ważę ok. 2,5 kg mniej niż przed ciążą pomimo tego, że zupełnie zrezygnowałam z reżimu liczenia kalorii i ważenia wszystkiego. Treningi na siłowni nadal są częścią mojego życia, bo to też dzięki nim wyglądam lepiej niż przed ciążą. Ostatnio zdziwił mnie niespodziewany spadek wagi o 0,5 kg pomimo tego, że ważyłam się z obawą, że pewnie przytyłam po tym, jak miałam ochotę i zjadłam ok. 0,5 kg migdałów i mnóstwo suszonych owoców. Nadal gdzieś mi w głowie siedzi, że to co jest teraz to przy Hashimoto niemożliwe i pilnuję się, żeby wychwycić, kiedy dobre czasy się skończą. Dieta wyssana z mlekiem matki, czyli podstawy diety karmiącej mamy oraz dziecka w naszym wydaniu Zanim przejdę do opisywania naszych zwyczajów żywieniowych napiszę, że wcale nie uważam, że to jak jemy z moim maluszkiem jest najlepsze pod słońcem i że pozjadałam wszystkie rozumy w tym temacie. To jest po prostu coś co u nas działa. Ja dzięki tej diecie pozbyłam się alergii i nie mam wydętego brzucha codziennie wieczorem, co zdarzało się wcześniej. Maja też żadnych problemów nie ma, ale ona w sumie ma dodatkowe wsparcie w postaci mleka mamy. Jest tyle teorii żywieniowych na świecie i tyle różnych diet, że wiele osób mogłoby się ze mną spierać i wytykać mi błędy. Dzielę się naszą “miską” tylko dlatego, że wiem, że jesteście tego ciekawi. Nikogo do naszego sposobu żywienia przekonywać nie zamierzam. Zresztą nie radzę na takie żywienie przechodzić z dnia na dzień jak ktoś ma zupełnie inną dietę. Moja koleżanka jedząca dość często słodkie ciasta i różności niezwiązane ze zdrowym odżywianiem z dnia na dzień postanowiła jeść w 100% jak ja i …. obecnie cierpi na zespół drażliwego jelita i niektórych rzeczy po prostu nie może jeść, a na lekach jest do dzisiaj. Zanim to odkryła, przez ponad miesiąc męczyła się z ogromnym bólem brzucha chodząc od lekarza do lekarza. Podejrzewam, że taka ilość np. kasz, jaką nagle wprowadziła do żołądka nie przyzwyczajonego do takich produktów była dla niej niemalże zabójcza. Niemniej jednak o ile przed zmianą diety, może nie taką drastyczną, ale jednak zmianą, codziennie miałam brzuch idealnie płaski rano, a jak balonik wieczorem, teraz nic z tych rzeczy nie ma miejsca. Dla nas jest idealna, ale jestem oczywiście otwarta na sugestie, jak można nasz model odżywiania ulepszyć. Dość poważna modyfikacja miała miejsce kilka miesięcy temu. Natomiast podstawy zawsze pozostaną takie same, bo to jest to na czym czuję się i wyglądam dobrze i to jest coś, co służy mojej córeczce. Podstawowe założenia, których się trzymam: – w każdym posiłku powinny wystąpić źródła białka, węglowodanów i odrobina tłuszczu = początkowy zonk jak to ogarnąć; teraz gdy nie muszę trzymać reżimu dietetycznego często sobie pozwalam na odstępstwa w tym zakresie na rzecz węglowodanów (oczywiście zdrowych), co w sumie jest dobre dla mojej tarczycy. Jakby kogoś zainteresował ten sugerowany skład każdego posiłku to napiszę, że na forum, o którym wspominałam dziewczyny o figurze przeciwnej do mojej dostawały odwrotność, czyli więcej tłuszczu niż węglowodanów. Podejrzewam, że jeśli chodzi o ilość trzeba jakoś eksperymentalnie do tego dojść. – całkowicie unikamy cukru (tego brązowego, kokosowego, fruktozy i innych też), produktów solonych (natomiast normalnie używam sól w kuchni- u nas akurat himalajska) oraz białego pieczywa i ogólnie mąki pszennej = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie,jak ktoś kupi – unikamy chemii i gotowych produktów na ile się da = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie, jak ktoś kupi – staramy się aby nasze produkty były jak najmniej przetworzone = terroryzujemy całe otoczenie wokół + wyrzucamy jedzenie, jak ktoś kupi – staramy się jeść jak najwięcej warzyw, zwłaszcza tych zielonych oraz owoców. Gdybym znowu musiała coś zacząć ważyć i liczyć to owoce też bym ograniczała do określonego limitu fruktozy, ale tylko sobie, bo intuicyjnie zakładam, że dziecko raczej nie zje więcej zdrowych rzeczy niż mu potrzeba, a poza tym na pewno potrzebuje więcej węglowodanów niż ja. Jakby ktoś był ciekawy to na diecie odchudzającej bananów można zjeść więcej niż jabłek, a najwięcej bo nawet 1 kg można zjeść jagód np. truskawek, czy borówek leśnych. Proste? Pewnie dla większości nie. Ja pamiętam jeszcze jak kilka lat temu przeżywałam prawdziwą konsternację, bo wydawało mi się nie do ogarnięcia to, w czym są węglowodany, a gdzie najwięcej białka. Ze względu na Hashimoto dostałam też zalecenie zupełnego odstawienia produktów zawierających gluten oraz nabiału na jakiś czas. Teraz po reakcji mojego organizmu wiem, że mogę jeść np. chleb żytni, ale wszelkie pszenne rzeczy lepiej wykluczyć. Dzięki pół roku bez glutenu i wykluczeniu pszenicy zniknęła moja alergia na pyłki roślin, która mnie co roku męczyła katarem i zapaleniem spojówek. Pomimo tego, że warzywa tzw. krzyżowe, czyli w sumie te najzdrowsze są odradzane przy mojej, a możliwe, że naszej chorobie, bo ponoć jest dziedziczna w linii żeńskiej, jemy brokuły, czy brukselkę jak tylko nam przyjdzie ochota. Nie zauważyłam żadnych negatywnych skutków na sobie. Hashimoto ponoć przenosi się z matki na córkę, więc prawdopodobnie Maja też będzie miała albo już ma, ale zobaczymy jeszcze. Czym karmić dziecko? Pamiętając o zasadach, które wymieniłam wyżej staram się tak każdy posiłek skomponować, abyśmy miały w nim źródło białka, węglowodanów oraz tłuszcze. Oczywiście wszystko oparte na zdrowych produktach. Nasze źródła węglowodanów: ryż (brązowy oraz dziki), chleb żytni, kasze (gryczana, jaglana, quinoa, czyli komosa ryżowa), płatki i otręby owsiane, strączki (soczewica, ciecierzyca, fasola,groch, bób, makaron ze strączków), mleko (owsiane, migdałowe, ryżowe, kokosowe, a w przypadku Mai dodatkowo mleko mamy), kakao naturalne, świeże warzywa niezielone (marchewka, burak), świeże i zwłaszcza zimą suszone niesiarkowane owoce. W przypadku dwóch ostatnich, jeśli jest tylko możliwość to bio, chociaż mąż protestuje jak zobaczy. Pijemy też często wodę kokosową, ale ostatnio znajoma Kolumbijka powiedziała mi, że niestety nie przypomina ona w smaku tego, co ona zna z dzieciństwa. Podejrzewam, że chodzi o to, że jest sterylizowana, chociaż niby 100%. W takiej sytuacji chyba z niej zrezygnujemy, bo z tego co czytałam niestety jest bezwartościowa. Jakby ktoś gdzieś znalazł taką naprawdę naturalną będę wdzięczna za informacje. Nasze źródła białka: jaja od kur z wolnego wybiegu lub bio, mięso (oprócz kurczaka, bo najbardziej ponoć faszerowany chemią), ryby (przede wszystkim dziki łosoś z Alaski, bardzo rzadko wędzony dziki łosoś z Alaski), strączki jak wyżej. Co do mięsa to przed amatorską kulturystyką szłam w kierunku wegeterianizmu, ale potem z uwagi na potrzebę białka jadłam ogromne ilości, ale teraz właśnie stawiam na dzikiego łososia i mięso jako takie jem o wiele rzadziej. Pewnie pojawiałoby się częściej, gdybym znalazła jakieś dobre źródło. Dzisiaj czeka na mnie gulasz z dzika, bo takie niespotykane mięso udało mi się ostatnio kupić. Takie rzeczy kosztują- wiadomo, ale wolę jeść mniej, ale zdrowo. Generalnie skłaniam się coraz bardziej w kierunku diety wegetariańskiej, czy wegańskiej, ale z ryb i jajek chyba nie zrezygnuję nigdy. Nasze źródła tłuszczy: orzechy (brazylijskie, pekan, migdały, włoskie, nerkowca), nasiona chia, oliwa z oliwek, olej z pestek dyni, olej kokosowy, sezam, ryby jak wyżej, jajka jak wyżej, masło. Dodatkowo jemy ile się da warzyw zielonych, o których w czasach, gdy rozpoczynałam trening siłowy dowiedziałam się, że ich nie liczymy w ogóle tak jakby nie miały kalorii i można ich jeść ile wlezie nawet na mocno ograniczonej diecie. Podobnie traktujemy też kalafiora, chociaż zielony nie jest. Jak widać na wideo Maja zajada się brukselką podczas gdy ja już nieco kaleczę włoski. Czasem jak nie ma ochoty sama jeść to udaję, że to skaczące piłeczki i jej po jednej wskakują do buzi. Nabiał w diecie dziecka Do niedawna jeszcze w naszej diecie był nabiał w postaci mleka od wiejskiej krowy oraz serów (zwłaszcza ser biały). Przyznam się bez bicia, że Maja od 8 miesiąca życia zanim zaczęła na dobre jeść cokolwiek piła już codziennie kakao, pomimo to, że gdzieś wyczytałam, że dopiero po ukończeniu przez dziecko roku można podać. Ja generalnie często nie stosuję się do zaleceń tylko działam intuicyjnie, po swojemu. Naprawdę musi mnie coś bardzo przekonać, żebym zmieniła swoje podejście zupełnie. Co do mleka i ogólnie nabiału nie zauważyłam jakichś negatywnych skutków, a o ile z jedzeniem zawsze były problemy tj. nie bardzo chciała cokolwiek jeść poza mlekiem mamy to kakao uwielbiała, więc podawałam. Jednak to właśnie nabiał był tym, co miałam odstawić na początku mojej przygody z kulturystyką, żeby przetestować, czy mi nie szkodzi. Doszłam jednak do wniosku, że mi to nie szkodzi. Niemniej jednak po jednym z wywiadów z Bożeną Bejnar-Sławow zaczęłam go ograniczać, przy czym Maja nadal dostawała mleko do płatków owsianych, czy z kakao. Jeden z wywiadów znajdziecie na blogu (link jak zwykle pod artykułem) drugi jeszcze na fanpage. Po listopadowym szkoleniu z Bożeną i lekturze książki “Mleko cichy morderca” odstawiłam nabiał zupełnie i sporadycznie zdarzyło się kilka razy, że skusiłam się na ser biały, czy żółty. Od tej pory szukam innych źródeł wapnia i okazuje się, że jest ich dość sporo. Staram się chociażby codziennie Mai dawać figi, nasiona chia, czy sezam (ostatnio wyczytałam, że najlepiej nieoczyszczony). Niestety tutaj też muszę toczyć walkę z niektórymi osobnikami w moim otoczeniu, dla których dziecko nie może nie pić mleka. Mnie przekonuje jednak chociażby to, że w mojej rodzinie wszyscy piją mleko i wszystkie kobiety cierpią na osteoporozę. Podobno mnie to też nie ominie. Zobaczymy. Póki co jestem pozytywnie nastawiona: ponoć po zakończeniu długiego karmienia piersią kości się wzmacniają i są w lepszej kondycji niż przed karmieniem, a z drugiej strony świadomie dostarczam wapń z różnych źródeł poza nabiałem. Z nabiału niekoniecznie dobrze się wchłania. Zupełnie bez nabiału, poza sporadycznym spróbowaniem białego, czy żółtego sera jesteśmy już drugi miesiąc i nie wiem, czy to przez to, czy nałożyły się na to inne czynniki ale zauważyłam, że w tym okresie Mai znacznie i to naprawdę znacznie zwiększył się apetyt. Praktycznie cały czas coś je. Wcześniej została w rodzinie okrzyknięta niejadkiem. A ja bez powodu nieco schudłam, co przy Hashimoto raczej jest ciężko osiągnąć nawet przy reżimie dietetycznym, a mi do tego obecnie daleko, bo jest zdrowo, ale na ilość nie zwracam uwagi póki nie muszę. Przykładowe posiłki dla dziecka i dla mamy Przyznam się, że rzadko gotuję w pełnym tego słowa znaczeniu. Ma być zdrowo i szybko. Na śniadanie najczęściej jemy płatki owsiane górskie po prostu zalane wrzątkiem i niedługo potem odcedzone (czasem wymiennie np. z kaszą jaglaną, czy komosą ryżową) z nasionami chia, sezamem i mlekiem owsianym lub migdałowym (do tego drugiego miksuję daktyla) oraz jajecznicę na oleju kokosowym lub jajko na miękko (płatki owsiane/ kasza: węglowodany, jajecznica: białko i tłuszcz). Czasem jemy czyste płatki bez dodatków. Pamiętam jak wzięłam Maję do pracy na dyżur w Sylwestra, bo musiałam jechać chociaż dzieci nie było i tam jej dałam śniadanie. Wzbudziłam dość poważne zdziwienie wszystkich obecnych tym, że po prostu zalałam płatki wodą, a potem podałam Mai i ona to jadła. Dla niektórych nie do pomyślenia i pewnie bardziej do przyjęcia są czekoladowe Nestle z mlekiem UHT. Po śniadaniu jest różnie. Często na drugi posiłek jest słoiczek przygotowany przez moją mamę: zupa z makaronem lub ziemniakami i mięso lub ziemniaki i ryba, ale od pewnego czasu staram się przejąć to na rzecz zupełnie mojego jedzenia. Przykładowy obiad w moim wykonaniu to filet z dzikiego łososia smażony na oleju kokosowym, ziemniaki, bataty lub dziki ryż i brukselka (łosoś: białko oraz tłuszcz, olej:tłuszcz, ziemniaki, bataty, ryż:węglowodany). Na wideo poniżej możecie zobaczyć Maję pochłaniającą soczewicę brązową z olejem z pestek dyni (soczewica: białko + węglowodany, olej: tłuszcz). Przy okazji niewielki wycinek naszych angielskich rozmów. Między posiłkami podjadamy suszone owoce (niesiarkowane) i orzechy i o ile Maja nie musi się raczej ograniczać, ja mam nadzieję, że też długo nie będę musiała. Jest fajnie tak jak jest teraz. Naprawdę fajnie, chociaż po tylu latach ważenia wszystkiego, czasem mam wrażenie że już kalkulator mam w głowie i wszystko na oko “ważę” oczami. Ulubioną przekąską Mai, którą wprost pochłania, a której niestety ze względu na cenę nie mogę kupować w hurtowych ilościach są liofilizowane truskawki. Chcąc wam pokazać też inny punkt widzenia napiszę, że wspomniana już wcześniej Bożena Bejnar-Sławow na listopadowym szkoleniu, w którym wzięłam udział mówiła żeby nie łączyć węglowodanów z białkiem zwierzęcym, bo wtedy w układzie pokarmowym tworzą się patogeny. Mówiła też o dużym zróżnicowaniu diety, praktycznie, najlepiej, żeby codziennie było coś innego. Na razie przyznaję, że u nas zdrowo, ale dość monotonnie i z różnorodnością dopiero zaczynam kombinować. Alternatywa dla słodyczy Jak mam czas, co rzadko się zdarza, bo jednak wolę się z Mają bawić jak nie śpi lub jak się sama bawi, czytać książkę, a jak śpi albo jest z tatą ogarniać bloga i pracę, to zapewniam Mai desery. Na wideo lody bananowe, czyli tak naprawdę zamrożone w całości banany, a potem trochę rozmrożone i zblendowane. Mniam 🙂 Tutaj akurat 28- miesięczna Maja i nasz czas z językiem włoskim. Ja sama lody uwielbiam i takie też. Przyznam się, że teraz jem kilka razy w roku, zwykle koniecznie Haagen Datz, a są na tyle drogie, że nie ma mowy, żeby pojawiały się u nas częściej. Zazwyczaj takie rarytasy jak lody, czy kawa mrożona z bitą śmietaną pojawiają się u mnie z okazji np. różnych rocznic, czy Walentynek. Tą okazją nie są święta. Nie piekę placków, co pewnie dla niektórych będzie nie do przyjęcia. Jako namiastkę zrobiłam z Mają takie oto czekoladowe kulki, oczywiście bez czekolady. Ucieszyło mnie to, że nie rzuciła się na nie. Jadła jedną jednorazowo, chociaż widać było, że jej smakują. Zdrowe słodycze Póki co powoli zgłębiam temat zdrowych słodyczy tak na przyszłość, bo na razie udaje się bez tego, więc unikamy nawet zdrowych zamienników cukru czyli miodu, czy syropu klonowego, czy innych. Uważam, że nie ma sensu dziecka zbyt wcześnie przyzwyczajać do takich słodkości. Nasze desery “dosładzam” cynamonem, bananami, daktylami i rodzynkami. Zamiast słodyczy jemy dużo suszonych owoców, oczywiście tych niesiarkowanych. Wiem, że np. miód w dużej ilości też działa jak cukier tj. powoduje stany zapalne w organizmie, źle wpływa na odporność, czy na umysł, a tym samym obniża zdolność wchłaniania informacji, czyli de facto uczenia się. Według mnie odrobina nie zaszkodzi tu i tam, ale naprawdę odrobina i nie traktowałabym tego, jako zamiennika cukru do stosowania w takiej ilości, jak ludzie zwykle stosują cukier. Spożywanie cukru na pewno wpływa negatywnie na intelekt u większości dzieci. Mogę to nawet zaobserwować w swojej pracy. Ze zdrowych zamienników cukru tym, co muszą czegoś używać polecałabym ksylitol. Sama kiedyś nim słodziłam kawę. Teraz nie potrzebuję. Zaciekawił mnie erytrytol, bo ma zero kalorii i zerowy indeks glikemiczny, ale podobno jeszcze nie do końca przebadany, więc nie wiadomo, czy zdrowy. Stewia też jest w porządku, ale niestety zmienia smak potraw, więc nie każdemu będzie odpowiadać. Syrop klonowy, czy z agawy jak jest w 100% czysty to traktowałabym jak miód, czyli jak już ktoś musi to w porządku, ale nie za dużo z uwagi na to, co napisałam wyżej. Zielone światło dla jaj Co może się wydawać niektórym kontrowersyjne nie mam żadnego ograniczenia dla jaj. Oczywiście muszą być ze sprawdzonego źródła. Ja zwykle jem 4 dziennie, czasem więcej, a Maja codziennie jedno, ale zdarzyło się, że dwa. Na to akurat Bożena Bejnar-Sławow na szkoleniu pokręciła głową, że przesadzam. Usłyszałam od niej też innym razem, że zwykle mamy za dużo białka w diecie. Z tym bym się nie do końca zgodziła. Z czasów gdy każdy gram jedzenia liczyłam, żeby osiągnąć określoną ilość białka,węglowodanów i tłuszczu pamiętam, że tą zaleconą ilość białka trudno mi było osiągnąć nie przekraczając ilości pozostałych. Podejrzewam, że teraz jest go o wiele mniej. Z drugiej strony te zalecenia, które miałam to były dla ludzi ćwiczących siłowo, więc pewnie totalnie zawyżona ilość. Niemniej jednak z jaj nie zamierzam rezygnować. Jem tak już dobre 5 lat i wszystkie badania wychodzą mi idealnie, w ciąży pomimo totalnego wstrętu do jedzenia i praktycznie niejedzenia przez 6 miesięcy też wszystko było w porządku, bo może organizm wcześniej dobrze był przygotowany. Natomiast po rozmowach z wielokrotnie już wspomnianą tutaj inspirującą mamą, jestem bardzo ciekawa przetestowania białek typowo roślinnych. Bożena Bejnar-Sławow też mówiła, że potrzebujemy białka, ale roślinnego. Jestem otwarta na modyfikacje tego, do czego doszłam do tej pory. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Niezdrowe otoczenie Pisałam wcześniej o diecie dla dziecka i dla mamy pomijając tatę, bo u nas tata je zupełnie inaczej. Z tego co wiem niestety większość ojców propaguje niezdrowe nawyki żywieniowe. Podziwiam tych, którzy jedzą zdrowo podobnie jak ich żony czy partnerki. U nas piwo, płatki śniadaniowe Nestle z mlekiem rano, słodycze, białe pieczywo z supermarketu, Nutella i długo bym jeszcze mogła wymieniać. Z moimi rodzicami nie miałam problemu, jeśli chodzi o jedzenie dla Mai pomijając wykluczenie nabiału, ale z teściami już tak. Nie pamiętam już ile np. kaszek dla niemowląt wyrzuciłam znajdując w składzie cukier lub inny zamiennik. Teściowie już wiedzą, że cukru mają unikać, ale przeforsowanie tego czasem graniczyło z cudem. Zdarzyły się wpadki np. z produktami na których wielkimi literami pisało, że są bez cukru, a w składzie znajdywałam na przykład syrop glukozowo-fruktozowy. Dziadkowie jednak mają parcie na częstowanie malucha ciastkami i ostatnio teściowa znalazła takie do zaakceptowania przeze mnie i niby po składzie stwierdziłam, że jak Maja czasem zje nic się nie stanie. Ja i tak kupować nie będę, bo wyobraźcie sobie, że takie zdrowe ciastko kosztuje 2 zł. Jak chce niech kupuje. To coś w stylu zdrowych słodyczy, które można samemu zrobić w domu, ale na których robienie na razie nie mam czasu. W sumie jakby była potrzeba to by pewnie czas się znalazł. Nie pamiętam całego składu, ale opierał się o płatki owsiane i o suszone owoce. Na Mikołaja Maja dostała od dziadków suszone owoce. Zamiast słodyczy Walka z cukrem tyle trwała, że nie nie mam siły i argumentów na batalię dotyczącą napojów Kubuś, tych bez cukru, czy wyciskanych musów owocowych. Stwierdziłam, że jak raz w tygodniu Maja się napije nic się nie stanie, a jak coś takiego albo wyciskane owoce do nas trafią mają już przygotowane miejsce w koszu,chociaż ostatnio zaczęłam brać też do pracy i mam jako niespodziewaną nagrodę dla uczniów. Niby skład tych musów też jest w porządku, ale uważam, że szkoda jeść tak przetworzone owoce, jak można zjeść świeżych. Przyświeca mi cały czas idea, którą bardzo fajnie ujęła w słowa Bożena Bejnar-Sławow: “Zanim podasz coś dziecku zadaj sobie pytanie co jest w tym dobre dla jego rozwoju.” Jeśli nie znamy odpowiedzi na to pytanie, po prostu danego produktu dziecku nie podajemy. Uświadamianie i kształtowanie zdrowych nawyków żywieniowych od najmłodszych lat Zdaję sobie sprawę, że wiecznie nie dam rady Mai chronić przed spróbowaniem słodyczy, więc ją uświadamiam mówiąc jej co jest zdrowe, a co nie i tłumacząc, że wszystko z cukrem w składzie jest niezdrowe. Sama nieraz komentuje, jak zresztą słyszycie na filmiku, na którym je liofilizowane truskawki i wiem, że rozumie znaczenie abstrakcyjnego słowa “healthy”- zdrowy. Puszczałam jej też filmiki edukacyjne z YouTube pokazujące jak się zęby psują jak się ich nie myje i jak działają na nie słodycze. To działa i wiem, że rozumie o co chodzi, bo próbowała kilka razy informacje z takich filmików przekazać tacie. Zgłaszała mi nawet kilka razy, że dziadek dał jej coś niezdrowego. Po mojej interwencji chyba się nie odważy kolejny raz. Jeśli chodzi o cukier celowo wyolbrzymiam jego szkodliwość, wiążąc jego obecność z chorobami itp. Przeziębienie Mai od razu powiązałam z tym, że dziadek dał jej czekoladkę. Wiedząc o szkodliwości cukru, jak również o jego wpływie na odporność, nie mijam się tak do końca z prawdą. Teraz mam pewność, że czekoladki nie podadzą. Nawet jak te nowe drogie ciasteczka się pojawiły mąż mi przywiózł opakowanie do akceptacji, żeby nie było potem problemów. Jeśli do kogoś idziemy z wizytą, zawsze proszę wcześniej o brak słodyczy, ciast itp. i do tej pory nikt problemu nie robił, a ostatnio socjalizuję Maję dość ostro. Ostatnio u nas było ośmioro dzieci w różnym wieku, w poniedziałek my idziemy na podobne spotkanie. Jest naprawdę ciekawie. Nawet urodziny jednej dziewczynki przetrwałyśmy, bo Maja tak się wkręciła w zabawę, że nawet torta nie zauważyła. W sklepie zwracam Mai uwagę na skład produktów. Nieraz różności mi próbuje wsadzić do koszyka. Wiadomo, że składu napisanego drobnym druczkiem raczej nie odczyta, ale wystarczy, że ja czytam i jej tłumaczę, czemu nie możemy danego produktu wziąć, bo niestety zwykle jest tak, że nie możemy. Dużych protestów zwykle nie ma, a jak widzę, że jest jej smutno to szybko jej odwracam uwagę kupując jej co lubi i szybko zapomina o tym, co było. Jeśli kiedyś zechce czegoś spróbować nie będę na siłę zabraniać, bo wiem, że zakazany owoc kusi jeszcze bardziej. Natomiast wyrażę swoją opinię, przypomnę o chorowaniu i dam jej wolną rękę. Jakąkolwiek decyzję podejmie, to będzie jej własna i będzie za nią odpowiedzialna. Nie liczę nawet na to, że nigdy nie spróbuje, jak będzie okazja. Liczę natomiast na to, że nie zacznie pochłaniać słodyczy w ogromnych ilościach i że takie coś będzie wyskokiem sporadycznym,a przede że nigdy nie uzależni się od słodkości. W głowie też tkwi mi coś takiego z forum, od którego zaczęła się moja obecna dieta, że liczy się, żeby 80% diety była idealna. Pojedynczy wyskok nie zaszkodzi. Ja byłam jedną z tych nielicznych, która przez bardzo długi czas trzymała 100%. Poza tym gdzieś czytałam, że to co je mama podczas karmienia też kształtuje upodobania żywieniowe dziecka, a ja nadal Maję karmię. Poza tym Maja ma dobry przykład z mojej strony i myślę, że prędzej, czy później dostrzeże, że nikt z rodziny nie je jak ja. Poza rodziną już znalazłam bardzo zbliżoną kulinarnie mamę, w dodatku na diecie bezglutenowej, co bynajmniej nam nie przeszkadza, a nawet jest na plus. Mam wrażenie, że jak się wykluczy zupełnie gluten, nawet w śladowych ilościach, to jest łatwiej jeść zdrowo. Ona też mi poddała pomysł, żeby przy okazji różnych wyjść mieć w zanadrzu coś, co dziecko uwielbia i dlatego ja zawsze zabieram liofilizowane truskawki. Jeszcze nie wiem, czy wygrają w starciu z czymś innym na stole, ale uważam, że jest cień nadziei. Poczekamy…zobaczymy co przyniesie przyszłość. Ja na razie jestem bardzo pozytywnie nastawiona, bo udało nam się przeżyć prawie 3 lata razem bez słodyczy poza kilkoma wpadkami ze strony dziadków. Na szczęście większość wpadek została przeze mnie wychwycona lądując w koszu. Jedyna sytuacja za moim przyzwoleniem to był kawałek tortu na drugie urodziny, co naprawdę utkwiło jej w pamięci, jak możecie usłyszeć na jednym z wideo w artykule podsumowującym rozwój mowy mojej córeczki w 3 językach. Teraz już wiem, że w moim mieście jest możliwość zamówienia tortu bez cukru i nawet bez glutenu, więc na trzecie urodziny z niej skorzystam. Podcast bloga teachyourbaby Polecam zaglądnąć też tutaj: Wywiad z Bożeną Bejnar-Sławow Trochę teorii,czyli lista polecanych książek (znajdziecie tutaj też książkę o mleku i nabiale, o której wspominam w artykule) Podsumowanie rozwoju mowy 2,5-latki w 3 językach Ten artykuł okazał się przydatny? Jeśli tak, udostępnij i podziel się z innymi. A jak wygląda żywienie waszych maluszków? Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz komentarz i podzielisz się swoim doświadczeniem. Jeśli chcecie być na bieżąco zapraszam do śledzenia fanpage na Facebook’u, na Instagram, na którym wrzucam różności „od kuchni” oraz do subskrypcji (okienko na stronie głównej bloga i kanał RSS). Jest też możliwość zapisu na newsletter (jeśli nie wyskoczyło wam okienko podczas czytania bloga piszcie). W momencie 100 zapisów na newsletter będę na bieżąco się dzielić informacjami dotyczącymi wczesnej edukacji zanim pojawią się na blogu w tematyce prawopółkulowości, czyli metody Domana, metody Shichidy i metody Heguru oraz dwujęzyczności i nauki języków. Jako, że nie znalazłam grupy dla rodziców wplatających metodę Domana w wychowaniu swoich dzieci, sama ją założyłam na Facebook’u. Dołączając do grupy możecie liczyć na naprawdę ciekawą wymianę doświadczeń. Grupa liczy już ponad 1000 członków. Miłośniczka książek i języków obcych. Z zawodu nauczyciel języka angielskiego. Pasjonatka metod wspierania rozwoju dziecka już od urodzenia. Pomysł na bloga zrodził się z praktycznego doświadczenia z córką. Teoria doszła później. Jeśli chcesz maksymalnie rozwinąć potencjał swojego dziecka jesteś we właściwym miejscu. Mamy ten sam cel. Motywem przewodnim bloga jest metoda Domana oraz dwujęzyczność zamierzona wzbogacone o elementy metody Shichidy oraz metody Heguru. Jeśli chcesz być w stałym kontakcie ze mną zapraszam do zapisu na newsletter i dołączenia do grupy oraz polubienia fanpage na Facebooku. Fanpage | Grupa View all posts by
Priprema. 1. Mleko i secer kuvati dok ne porumeni. Pred kraj kuvanja dodati margarin i otopiti ga. Skinuti sa vatre i dodati orahe. Vratiti na vatru i kuvati dok ne pusti kljuc. Ostaviti da se prohladi. Oblandu filovati delimicno ohladjenim filom. Preko oblande staviti neki tezi predmet da je pritisne (npr. knjigu;-)) i ostaviti je tako preko noci.

13:16 Spór dotyczący diet eliminacyjnych ciągnie się bez końca. Tyle samo jest zwolenników, jak i przeciwników. Niestety prawda jest taka, że nabiał dostępny w sklepach, jest wysoko przetworzony oraz naszpikowany hormonami, które obecne w nadmiarze, powodują otłuszczenie ciała i retencję wody podskórnej. Postanowiłam na własnym organizmie przetestować, jak u mnie sprawdzi się odstawienie nabiału. Efekty? Zobaczcie sami! Płaski brzuch na zawołanie Pierwszym efektem, który zauważyłam gdy odstawiłam nabiał, był brak uczucia ciężkości, czy jakichkolwiek wzdęć. Czułam się lekko, a o dyskomforcie i wystającym brzuchu mogłam zapomnieć. Niestety, ale bardzo duża część osób nawet nie wie, że cierpi na nietolerancję, która po spożyciu nabiału, czy mleka objawia się wzdęciami lub innymi nieprzyjemnościami ze strony układu pokarmowego. Jesteś szczupła, a twój brzuch przypomina balonik? To właśnie nabiał może być winowajcą. Znaczna poprawa kondycji cery Jako młoda kobieta często borykam się z niechcianymi niedoskonałościami, które pojawiają się na mojej twarzy. Jak się okazało nabiał wcale nie pomaga nam uporać się z tym problemem. Nabiał bowiem może zawierać hormony, które może nasilają powstawanie trądziku oraz przyspieszają procesy starzenia. Odkąd unikam nabiału, moja cera uległa znacznej poprawie, a problem z niechcianymi wypryskami niemal zniknęły. Kolorowy oraz urozmaicony jadłospis Przetwory mleczne obecne do tej pory w mojej diecie zastąpiłam większą ilością warzyw oraz owoców. Dzięki temu moje posiłki stały się jeszcze bardziej kolorowe, a ja zyskałam ochotę do większych eksperymentów w kuchni. Sałatki, smoothies, soki warzywno-owocowe, a nawet fit lody bez nabiału - tu ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele prostych i smacznych potraw możemy przygotować bez mleka, czy jego przetworów. Zdecydowanie więcej energii Osoby, które mnie znają powiedzą, że to niemożliwe. A jednak! Dieta bez nabiału sprawiła, że cały czas jestem w pełni sił. W ciągu dnia mimo pracy, treningów oraz nauki, nie czuję się senna. Również codzienne, poranne wstawanie przestało być problemem. Gdy tylko zadzwoni budzik jestem gotowa, by zacząć dzień. Spadek wagi Mało kto wie, że mimo niskiej zawartości węglowodanów, mleko silnie stymuluje wydzielanie insuliny, co przyczynia się do nierównowagi hormonalnej, otyłości, depresji, a także przyspiesza postępy cukrzycy. Mleko zdecydowanie nie pomaga stracić na wadze, więc jeśli próbujesz schudnąć, to spróbuj chociaż tymczasowo ograniczyć nabiał, a z pewnością nie pożałujesz. Jakie są moje spostrzeżenia dotyczące diety wykluczającej nabiał? Czy było mi łatwo z dnia na dzień zrezygnować z mleka do kawy, czy serków wiejskich? Nie, ale po dłuższym czasie widzę, że była to dobra decyzja. Wiadomo, że każdy organizm jest inny i dla każdego, co innego jest dobre, jednak jako przyszły dietetyk oraz osoba interesująca się zdrowym odżywianiem polecam każdemu, by przekonał się sam, jak na jego organizm wpłynie odstawienie mleka oraz przetworów mlecznych. Jestem przekonana, że efekty zadziwią was tak samo, jak mnie. Czy wrócę do jedzenia nabiału? Nie. W codziennym menu nie przewiduję już dla niego miejsca na nabiał, ale od czasu do czasu pozwolę sobie na jogurt grecki czy twaróg.

Dzisiaj opowiem Wam jak schudłam 20kg, mam nadzieje że będziecie zadowoleni i wybaczycie mi, że musieliście tyle czekać! Do odchudzania przymierzałam się naprawdę długo, ale ciągle coś mi nie wychodziło. Brałam się za to, ale nie potrafiłam nic w tym temacie i właściwie nie zależało mi na zdobywaniu wiedzy. Myślałam, że

Do zmiany stylu życia niejako zmusiły mnie problemy zdrowotne, a dokładniej skutki nietolerancji pokarmowych. Pierwszy raz zmieniłam tryb życia nie po to żeby schudnąć, tylko by zawalczyć o swoje zdrowie i samopoczucie. Metodą prób i błędów zaczęłam eliminować z diety produkty, które ewidentnie mi szkodziły. I tak z mojego jadłospisu wyparował nabiał i gluten. Ograniczyłam też spożywanie mięsa, na diecie roślinnej czułam się o niebo lepiej. Znałam zasady tworzenia pełnowartościowych jadłospisów więc sama zaczęłam je komponować. Z dnia na dzień czułam się lepiej, a waga z tygodnia na tydzień tylko pytał czy robiłam sobie badania na nietolerancje pokarmowe, bo jeśli nie to pewnie podążam za modą. W końcu niejedzenie laktozy i glutenu jest ostatnio takie modne. Ostrzegano mnie, że to bardzo szkodliwe, że trzeba jeść mięso bo ma dużo b12 i pić mleko bo ma dużo wapnia i jest w swoich postanowieniach, regularnie robiłam badania i jeśli były jakieś niedobory to szybko je nadrabiałam (np niedobór żelaza pięknie podbiłam chlorellą w tabletkach i sokiem z kiszonych buraków). Miesiąc temu wykonałam test FIT (food intelerance test) i moje podejrzenia potwierdziły się w 100%. Nie toleruję nabiału i zbóż zawierających glutenem. Na 176 produktów powinnam wyeliminować z diety 54. wyżej wspomniany nabiał, gluten, jajka, grzyby, orzechy laskowe, włoskie, tuńczyka czy to jest nietolerancja pokarmowa IgG zależnaTo nieprawidłowa reakcja organizmu na dostarczony pokarm. I tak niewinny banan, który sam w sobie nie jest szkodliwy może przez nasz układ odpornościowy być uznany za obcy, w wyniku czego we krwi będą wytwarzane przeciwko niemu przeciwciała w klasie IgG. To z kolei prowadzi do postania stanu zapalnego, uwalniania wolnych rodników tlenowych i innych substancji dosłownie uszkadzających nasze zdrowe wolnych rodników uszkadza komórki organizmy co prowadzi do wycieńczenia sytemu odpornościowego oraz do tego, że zapalenie przyjmuje charakter nietolerancji pokarmowych IgG zależnychObjawów jest naprawdę mnóstwo. To może być ogólne osłabienie, zmęczenie czy bóle głowy, które zwykle tłumaczymy wysokim/niskim ciśnieniem. To mogą być wymioty, biegunki, wzdęcia czy zaparcia, które z kolei tłumaczymy zwykłym zatruciem pokarmowym. Bóle stawów i mięśni co niektórzy tłumaczą zmianą pogody bądź ogólnym przemęczeniem. Objawami może być też przybieranie na wadze, depresja, nadaktywność u dzieci, drażliwość, zaburzenia w prawidłowym funkcjonowaniu jelit czy problemy z tych objawów możemy już nawet nie zauważać, albo tłumaczymy je sobie różnymi czynnikami zewnętrznymi. Objawy moją pojawić się po kilku godzinach, albo po kilku dniach po zjedzeniu danego produktu. Ja po zjedzeniu nabiału czy glutenu niepożądane reakcje zauważałam już po dwóch godzinach. Byłam jednak w głębokim szoku kiedy na liście produktów „zakazanych” znalazłam jajka czy banany. Po nich nigdy nie zauważyłam, żadnej negatywnej reakcji. W przypadku tych produktów reakcja była opóźniona (utajona). W praktyce wyglądało to tak, że posiłek zjedzony w piątek skutkował pojawieniem się negatywnych reakcji w niedziele albo w ważne nietolerancja IgG zależna może być też przyczyną dolegliwości przewlekłych takich jak ADHD, astma, AZS, depresja, zespół jelita drażliwego, RZS, migrena czy nietolerancji pokarmowej IgG zależnejWykonałam test w jednym z lubelskich centrów medycznych. Badanie kosztowało 550zł. Pobrano mi krew i poinformowano, że wyniki będą gotowe za ok 20 dni. Po tym czasie miałam wgląd do wyników 176 pokarmów test wykrył aż 54 przeciwciał. Pokarmy mogą wywoływać bardzo silną silną, umiarkowaną bądź słabą reakcję immunologiczną. Poniżej wycinek z mojego raportu. Produkty oznaczone kolorem powinny zniknąć z mojej się, że zrobiłam to badanie. Dzięki temu wiem na czym stoję i mogę z pełną świadomością wyeliminować produkty, które mi szkodzą. Upewniłam się w tym, że nie toleruję laktozy i glutenu, i że moje podejrzenia co do kilku innych produktów były uzasadnione. Klucz to obserwować swój organizm i zauważać zachodzące w nim nieprawidłowe reakcje. Szczerze mówiąc zasmuciła mnie informacja o wyeliminowaniu z diety jajka (zarówno białka jak i żółtka wywołuje ono bardzo silną reakcję immunologiczną). Jajko to bardzo zdrowy produkt. Jajecznica, omlet, kotlety, ciasta, pasztety… będę musiała używać zamienników. I choć nie jadłam jajek codziennie to bardzo odczuję ich brak w zrobienie badania namówiłam też męża i teraz podczas komponowania jadłospisów uwzględniam też jego się przestawiłam i wyeliminowałam z mojego jadłospisu produkty w listy zakazanej. Mam dylemat co do produktów na które reakcja immunologiczna jest słaba i umiarkowana. Póki co je odstawię, ale po jakimś czasie zacznę je powoli wprowadzać i sprawdzać reakcję organizmu. Po wykonaniu testu polecane jest wprowadzenie diety rotacyjnej. Dietę rotacyjną stosuje się po to, aby uniknąć przeciążenia alergenami należącymi do tej samej grupy produktów spożywczych. Co więcej dieta rotacyjna redukuje ryzyko wystąpienia alergii na produkty spożywcze, które wcześniej były dobrze tolerowane. Generalnie nasza dieta powinna być bardzo zróżnicowana. Jeśli jemy kasze to często zmieniajmy jej rodzaje (jaglana, gryczana, pęczak, jęczmienna). To samo w przypadku owoców, warzyw, zbóż, olejów, przypraw, mięs czy owoców no i wprowadźmy do swojej diety antyoksydanty! To one „walczą” z wolnymi rodnikami. Co prawda niewielka część antyoksydantów powstaje w naszym organizmie, ale po 25 roku życia przestajemy je produkować. Właśnie dlatego tak ważne jest dostarczenie antyoksydantów w owocach i temat jest kontrowersyjny i budzi skrajne emocje. Co więcej, jest grupa alergologów, która podważa sens diagnozowania alergii IgG i uważa je za bezsensowne. Odsyłam Was do świetnego wywiadu z ekspertem z Instytutu Mikroekologii dr Patrycja Szachtą TUTAJ. Ta rozmowa rozwiewa wszystkie wątpliwości. SUBSKRYBUJ mój kanał+ KCIUK W GÓRĘ JEŻELI spodobało Ci się to wideo :)_____SOCIAL MEDIA :INSTAGRAM h Co się wydarzyło przez ostatni miesiąc? Po pierwsze i najważniejsze, moja bazgranina skończyła 3 lata J.Miałam marzenie zakładając blog, że przyjdzie taki dzień, że zamknę ten kram. .
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/583
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/796
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/211
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/406
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/722
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/562
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/275
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/521
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/184
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/599
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/394
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/596
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/613
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/127
  • gy5ghpa7ci.pages.dev/705
  • odstawiłam mleko i schudłam